wtorek, 28 września 2010

W domu najlepiej :)

Drodzy odwiedzający :)
Zacznę od zakończenia historii z wyjazdem do Warszawy. Otóż jedyne co mogłam zrobić, a i tak z wielkim trudem organizacyjnym, to pojechać rano i wrócić wieczorem. Bartek ledwo chodził, więc do pomocy ściągnęliśmy ciociobabcię.
Wyjechałam busem o godzinie 7.20 rano. W Jankach byłam koło 13. Około 15 miała tam dojechać moja mama, miałyśmy spakować zakupy i z powrotem na południe ;)
Pomijam to, że jak wysiadłam w Jankach to miałam ochotę wskoczyć w pierwszy samochód jadący w stronę Radomia ;) albo uciec do najbliższego lasu ;) Chyba zdziczeliśmy w tym Piekle. W Warszawie ostatni raz byłam dwa lata temu. A kiedyś tam mieszkałam i umiałam tam żyć. Dziwne.

Na kartce miałam wydrukowane co chcę kupić - żeby nie tracić czasu i jak najszybciej wrócić do DOMU. I chociaż wiedziałam, że będzie to mega wykańczające przeżycie psychicznie i fizycznie to gdzieśtam tliła się nadzieja, że uda się to załatwić sprawnie, szybko i bezboleśnie.
Oczywiście dopadła mnie migrena i naprawdę miałam chwilę zwątpienia. Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich, których widziałam tam kręcących się kilka godzin z dziećmi. Bo ja sama miałam naprawdę szczerze dość. Być może za dużo chciałam jak na jeden raz ;) No ale nie będę przecież co tydzień do Ikei jeździć :) Chciałam tylko szafę ;) i jakieś duperele.
Okazało się że mam dwa wielkie wózki gratów, wypadnięty dysk od pakowania tych gratów na te wózki, ból głowy uniemożliwiający normalne myślenie, przed nosem kolejkę a na parkingu samochód, na dach którego trzeba będzie to wszystko samodzielnie zapakować - a do domu jakieś 370 km a zbliża się 20ta.
Nie pytajcie co ja wtedy po nosem gadałam sama o sobie do siebie ;)
Aha, pomijam fakt, że jak już po wszystkich perturbacjach przy kasie dolazłyśmy w końcu do samochodu i otworzyłam bagażnik to mało nie zemdlałam. Samochód był JUŻ wypełniony po dach a my miałyśmy dwie szafy, i dwa wózki !
Mama zapragneła przewieźć część wyposażenia gabinetu z Warszawy do gabinetu w Krośnie ;/ Więc między innymi na siedzeniach pasażerów siedziały ogromne żółte dmuchane piłki rehabilitacyjne ;) z uszkami ;)
Dobrze że mój genialny umysl nakazał mi w tej sytuacji znaleźć wentyle ;) I tak wyobraźźcie sobie mnie ściskającą przed sobą wielką żółtą piłkę a moją mamę obok skaczącą na takiej samej ( no żeby wypuścić powietrze ;)) - bo ja chciałam "na pakera" klatą, a moja mama ( w końcu już podwójna babcia ;))) musiała użyc ciała :)
CYRK!
Jak już się w końcu spakowałyśmy to ja siedziałam twarzą przy szybie a jeszcze miałyśmy do odbioru 3 pudła z magazynu zewnętrznego - znajdującego się kilka kilomterów dalej.
Mężczyźni by tego nie przeżyli ;))

Dojechałyśmy późno ale szczęśliwie, w stanie agonalnym ;)

Szafy stoją, ubrania jeszcze nie posegregowane i nie poskładane są rozwleczone przez Krysię po całym domu, więc nawet mi się nie chce myśleć ile dziś mnie czeka sprzątania.

A nawiązując do tematu bloga - pokazuję co ostatnio szyłam - bo nie myślcie sobie że nie szyłam :) Sama nie wiem skąd mam tyle pary - bo naprawdę ostatnio to jakiś sajgon był. Nawet jadłam na stojąco. Ale no nie ma czasu! :)


Torba szara bardzo duża wełniana - typu hobo. Strasznie mi się podoba taki kształt. Mam wrażenie że bardzo ładnie się układa :)


Też duża i też hobo - tylko że dżinsowa :)



I takie kapciochy :) dawno ich nie szyłam :)



A, i taką czarną dużą kopertówkę ;) wiem że to już było ;)ale co mi tam :)





Idę ogarniać sytuację , może jeszcze jedną kawę wypiję dla dopingu i idę ;)
Bartek pojechał na kontrolę z kolanem, a ja z oboma potworami siedzę w domu, bo Michał wczoraj w szkole się źle czuł - Pani do mnie zadzwoniła, żebym po niego przyjechała. Podejrzewałam że ściemnia, bo nie nauczył się na trąbkę, i nawet mu zaproponowałam, że go zwolnię z samej trąbki ale niech zostanie na lekcjach, ale nie zgodził się na to.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam jak po wyjściu z samochodu przed domem wziął i rzygnął ( Jejku przepraszam za takie brzydkie słowo!) - bo to oznaczało że nie ściemniał :)) że nie chciał mnie oszukać ;) A wiecie, w tym wieku to mogą się zacząć takie próby sił, nie?


Aha, i jeszcze sprawa organizacyjna.
Nie wiem co się dzieje z moją pocztą, ale zauważyłam, że maile dochodzą do mnie z opóźnieniem - i co najgorsze wpasowują się w miejsce w którym powinny być - tzn między tymi co przyszły o dobrej porze - i ja nie wiem czy one przyszły niektóre czy nie. Więc jeśli ktoś coś do mnie pisał, a ja nie odpisałam, to proszę o RIPLEJ :))

Sciskam mocno i dziękuję Wam bardzo!

Zu

Ps. Pogoda fatalna, a my bez gazu nadal.

poniedziałek, 20 września 2010

Operacja kolano :)

Dziś poruszę kilka wątków ( o ile nie zapomnę ;))
Po pierwsze PRIMO - mój mąż ma dziś operację na kolano. Pojechał do Rzeszowa, podobno ma wrócić wieczorem ( jak odzyska czucie w jajkach ;)) czy coś takiego ;))Liczę na to, że po pierwsze, nie będzie bolało ;) a po drugie że pomoże. A jak pomoże, to że uda nam się jeszcze pojechać w górki może w listopadzie..No i liczę na to, że jutro, będzie siedział z Krystyną a ja będę szyć :) hie hie taki mam chytry plan :)
Po drugie - musicie mi podpowiedzieć co czynić ;) A sprawa jest taka:
W sobotę chce jechać do Warszawy na zakupy. Do IKEI ;) przede wszystkim. Plan mam taki, że wsiądę rano w busa, zrobię zakupy i wrócę z moją mamą, która będzie wracać samochodem. Tzn taki jest plan A ( jego zaletą jest niespanie w Warszawie, wadą że nie pójdę na koncert - o którym dalej ;). Plan B jest taki, że wsiądę w busa w piątek, kimnę się w Warszawie, a w sobotę rano pojadę na Koło. Tu plusem jest Koło, minusem noc w stolicy ( powiedzmy że tu brak koncertu zrekompensuje mi Koło). Plan C natomiast zakłada, że pojadę w sobotę, zrobię zakupy, wieczorem pójdę na koncert, w niedzielę rano na Koło i dopiero do domu. Tu zalety wiadome - koncert, Koło. Ale ja chyba nie przeżyję "dobrowolnej" nocy w Warszawie, bez dzieci :( Jeszcze nie zdarzyło mi się zostawić Krystyny :( Ech..no i właśnie. Taki mam dylemat.
A koncert o którym mówię - to Chuck Mangione w kongresowej. No marzenie. Jak nie kojarzycie - posłuchajcie TEGO a jak kojarzycie to też posłuchajcie :) daje kopa większego niż hmm.. cokolwiek innego :) Przynajmniej mi :)
Dziś już mi się śniło, że poszłam po bilety - ale cały czas się wahałam - no i chciałam tylko spytać czy są, a Pani mi wydrukowała i powiedziała że MUSZĘ kupić ;))

No dobra, przejdźmy do tematu związanego z tytułem bloga ;)
Jak leci - uszyłam taki o różności ;)

Tę torbę szyłam dla Pani, która miała po prostu napisała mi jaką by chciała :) Po przeczytaniu kilkanaście razy opisu ;) wyszło mi coś takiego ;) mam nadzieję, że zadowalającego!





Komplet kopertówka plus portfel też uszyty "z opisu ";)dla Pani Magdaleny :)




I kolejny portfel w kwiatki ;)




A no i jeszcze oberżynowa kopertówka ;) Miała pasować do sukienki, mam nadzieję, że będzie ;))

I w sumie to chyba tyle:) coś tam jeszcze uszyłam, ale nudnego więc wiecie ;))


A :) I ostatni wątek ( czyli po trzecie PRIMO ;))) zajrzyjcie na www.namoimstole.pl :) I zobaczcie jakie świetne kubeczki! No w sam raz na kawę - :)) pasujące do czytania blogów :)

Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca :)
ZU

czwartek, 16 września 2010

Czy jest tu ktoś kto się nudzi?

Ja generalnie się nie nudzę ;) a wręcz łapię każdą chwilę i wyciskam na zero ;)

Ale..muszę, no po prostu muszę czasem usiąść i pozaglądać na blogi :)
Z kawą oczywiście :))

No i strasznie lubię, jak widzę nowe posty na swoich ulubionych blogach:)
I z racji tego zamieszczam u siebie nowego :)
Żebyście miały co oglądać przy kawie - o ile też tak lubicie jak ja :))


Torba - niestety znowu nieadekwatna do pogody. Najwyżej będzie czekać do następnego lata ;))





Portfel kwiatkowy :




No i jeszcze uszyłam kopertówkę XL i worek marynarski - ale "to już było" więc nie pokazuje, coby Was nie zanudzić tymi samymi wzorami.

Ogólnie dużo szyję i dużo mam jeszcze do uszycia co mnie wcale nie martwi, a wręcz czuję dziką radość na myśl o tym :)

Zatem, niebawem się odezwę - z nowymi zdjęciami :)

ZU

sobota, 11 września 2010

Skarby, pochwała starego i design ze Wschodu :)

Zanim przejdę do sedna dzisiejszej notki, chcę Wam bardzo podziękować. Dziękuję Wam za te wszystkie słowa, które zostawiacie w komentarzach. Co prawda ciężko mi te komplementy tak po prostu przyjąć, wiem że należy za komplementy dziękować, a nie zaprzeczać - ale mi się wydaje naprawdę czasami że jestem beznadziejna. Owszem, czasami wydaje mi się, że coś mi wyszło, udało się i jestem zachwycona "sobą". Ale zdarza się to raczej rzadko. Jak oglądam czasem inne - Wasze blogi, to myślę sobie - noż kurrrde, ale ja mam beznadziejnie w domu, głupio szyję, jestem brzydka i nie umiem gotować:) Także tym bardziej wielkie DZIĘKI, za wszystko co piszecie. I przysięgam, że nie kokietuję - po prostu nie wydaje mi się, żeby to co robie było rzeczywiście jakieś super. Staram się :) ale czy ja wiem..
Serdeczne dziękuję jeszcze raz!!

A teraz, coś z zupełnie innej beczki ;)

Otóż, chciałam powiedzieć, że:) Uwielbiam starocie. Graty, antyki, rupiecie :) Uwielbiam wszystko co nie nowoczesne :)
Co na to poradzę, że według mnie, kiedyś budowano piękniejsze domy, ciekawsze samochody, robiono lepsze sztućce, garnki, fotele i co tylko mi przyjdzie do głowy - to bardziej mi się podoba stare niż nowe.
Weźmy za przykład kościoły. Cały szlak architektury drewnianej - piękne, urocze, doskonale w bryle i wpasowane w okolicę kościółki. A obok wielkie, okropne molochy, przeszklone, krzywe, spiczaste, obłe - nowoczesne. Nie potrafię tego zrozumieć. Kto pozwala budować takie szkarady. I niestety w większości teraz wszystko jest takie jakieś mniej solidne, ma krótszą żywotność, i w ogóle - brzydkie.
Oczywisćie jest to tylko moja subiektywna opinia - ale to mój blog więc SE piszę co chce ;)

No i kontynuując myśl - pokazę Wam co mam fajnego :) Otóż jakiś czas temu kupiłam sobie starą maszynę do szycia. Jednak nie taką "zwykłą" starą - tzn najbardziej popularną :) Tylko taką - której kształt przypomina mi kształt amerykańskich samochodów z lat 60, a kolor jest tak uroczy, że uśmiecham się jak na nią patrzę :)
Uwaga :) Moja TUŁA :)) Tadam :)


Spójrzcie na tą korbkę :)

I konfrontacja z Elną ;)


No i jak Wam się podoba :)? Bo ja jestem zauroczona :) Nawet mój syn stwierdził - ale PIĘKNA maszyna :))

No, a skoro przenieślismy się trochę w czasie, pokaże Wam co udało mi się ostatnio "złowić" za 5 zł :) Cóż, dla niektórych byłyby to śmieci - dla mnie to SKARBY :)
Wykroje z lat 70tych :)


Cóż, jak dla mnie - vintage doskonały :)!





No a na koniec poskarżę się Wam, że zbiłam moją fotożarówę - jak chciałam zrobić zdjęcie kompleciku który uszyłam :(
Także zdjęcia takie sobie, bo bez światła :( no i muszę dokonać zakupu nowej zarówki.


No i właśnie - zdjęcia nie oddają uroku, a naprawdę jestem zachwycona tym połączeniem szarej wełny z różowym polarkiem :))





No i kończę moi drodzy, bo muszę isć męczyć dziecko żeby pograło łaskawie na trąbce, a poza tym mamy dziś gości więc coś by się przyadało ugotować :))

Dobrego dnia!!

ZU

wtorek, 7 września 2010

Opowieść :) o kobiecie z pasją ;)




Po pierwsze znów bardzo dziękuję za komentarze pod podprzednim wpisem. Tytuł był przewrotny - nie chodziło mi o to, że ja mam talent ;) Ja raczej jestem z tych mało "przebojowych" jak to moja mama określa, a mi się wydaje, że po prostu jestem obiektywna:) bo ja wcale nie uważam żebym miała jakiś nadzwyczajny talent. Ot po prostu pasja i trochę pomysłów - plus parę godzin spędzonych przy maszynie.

Opowiem Wam jednak o sytuacji, która sprawiła, że trochę mam wyższe mniemanie o sobie. Albowiem kilka lat temu wygrałam konkurs.
Konkurs był organizowany przez magazyn Glamour i firmę która robi wkładki Carefree.
A było to tak.

Pewnego dnia, jak jeszcze studiowałam, przyszła do mnie przyjaciółka ( pozdrawiam Cię Czesiu kochana :)) i przyniosła mi zdjęcia z obozu zimowego. Zdjęcia przyniosła włożone w gazetę Glamour - żeby się nie pogniotły ;) Zostawiła i zdjęcia i glamour.
Zdjęcia obejrzałam, glamour też. Przeczytałam w nim, że jest konkurs pt" Szukamy kobiet z pasją" czy coś w tym guście. Zgłoszenia można było słać do dnia 8 marca ( to było jakos tak z dniem kobiet związane, czy coś ;))
I jakoś tak poczułam, że muszę napisać. Może Was to zdziwi, ale nie napisałam o szyciu :) Wtedy jeszcze nie dotykałam maszyny ;)
Napisałam o tym, co wtedy wypełniało moją głowę i czas . A były to zabytkowe motocykle :)
No i tak wzięłam i napisałam parę słów. Tego samego dnia wieczorem. A na drugi dzień rano wysłałam :)


I któregoś dnia ( myślę, że po jakimś miesiącu to było), odebrałam telefon: "dzień dobry, dzwonię z Vivy, zakwalifikowała się Pani do kolejnego etapu konkursu, chcialibyśmy zrobić program o Pani". Mnie zamurowało - szczerze mówiąc to zapomniałam, że cokolwiek słałam ;)
Tak czy siak umówiłam się panią która do mnie dzowniłą, że przyjedzie do mnie ekipa tv Viva i będą robić program. O MNIE :))
I rzeczywiście przyjechali :) Z Warszawy aż do Piekła :) Jeździłam na motocyklu, a oni za mną z wielkimi włochatymi mikrofonami i kamerami :) Kazali mi podjechać na stację i zatankować jak gdyby nigy nic - czułam się jak gwiazda ;) bo w naszej małej mieścinie cięzko nie spotkać kogoś znajomego :) więc tylko elegancko kiwałam głową :)
Wtedy myślałam sobie - no, jest nieźle. Skoro zakwalifikowałam się do czołówki konkursu ( zostało nas 12 dziewczyn), to choćby to już jest jakąś satysfakcją.
Nie wierzyłam jednak w wygraną, szczególnie, że nagrodą główną były vouchery o wartości 12000zł z biura podróży TUI.
Byłam przekonana, że wszystko jest ustawione i takie tam ;)

No w każdym razie, jak już było nas tylko 12, to nie dość ze zrobili ten program o mnie tu na miejscu, to potem jeszcze był jednen program nagrywany już w studiu w Warszawie. No i po emisji tego programu ( o każdej z 12 dziewczyn był taki program), jury miało zadecydować.
Dla mnie już samo to nagranie było fajną pamiątką, więc na jakiekolwiek "miejsc" w czołówce nie liczyłam, a co dopiero na wygraną.

Jednak któregoś pieknego kwietniowego dnia dostałam informację że to właśnie ja zostałam wybrana "Kobietą z Pasją" i wygrywam 12tyś zeta :)

Po tym jak już wygrałam, miałam jeszcze "sesję" zdjęciową jako zwyciężczyni ( na starówce w Warszawie - tam to dopiero się czułam jak gwiazda jak paradowałam w butach za 3 tysie z obklejonymi podeszwami żeby nie ubrudzić:)) z make upem i motocyklem :)), a moje zdjęcie wraz z moimi słowami na co przeznaczę nagrodę ukazały się w którymś z Glamour :))

I wtedy pomyślałam, kurde mol :) Nie jest źle :)) Uznali, że jest we mnie coś fajnego :)
Glamour dowartościowało mnie :)) ( Od tamtej pory kupuję każdy numer :)) a dla potomnych mam pamiątkę w postaci programu o sobie :)

Za tą kasę pojechaliśmy 2 razy w Alpy na narty ( raz w 13 a raz w 10 osób :)) i raz do Tunezji ( wiem, bezsensu ale ta Tunezja to była dla Michała, który jako dziecko z gór nie widział morza nigdy ;))


No ale nie o tym ;)

Portfel uszyłam ;)
Jak Mała spała.
Okropnie mi się podoba ten materiał:) No OKROPNIE po prostu :)



No to lecę :)) Zawijam kiece i lece lecieć - tzn biegać ;))


Zu

niedziela, 5 września 2010

Mam talent!

Nie wiem, czy oglądacie "Mam talent". Ja oglądam. Jest to jedyny program jaki oglądam w tv. Generalnie tylko ze względu na "Mam talent" nie wywaliłam całkiem telewizora z domu. Jest tylko schowany w mniej używanym pomieszczeniu ;)
Zatem - ja oglądam. Pomijając jego wady, doceniam zalety. Pomijając wszystko - uważam, że ten program pokazuje, jak wiele ludzie potrafią. Jak dużo można zrobić. I jakie fajne rzeczy ludzie robią!
Zastanawiałam się, czy był ktoś na eliminacjach z maszyną do szycia :))
Wczoraj był gość jedzący bigos - więc może? Chociaż tam chyba jest tylko 3 min na zaprezentowanie się.. więc jedyne co można by było uszyć to chyba chusteczka ;)

No i tak w sumie nie wiem po co zaczęłam o tym mam talencie, bo w sumie nie prowadzi to do żadnej głębszej refleksji chyba ;) oprócz tego, że nie ważne co się robi, ale jak się to robi dobrze i z pasją, to warto.
Ja wyznaję zasadę wpajaną mi przez ojca - "Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca", dla mnie znaczy to to, że cokolwiek robię, staram się robić dobrze i do końca.
Nie ważne czy sprzątam, czy szyję. Staram się to robić najlepiej jak potrafię.
I wtedy sprawia mi to radość. Nawet jeśli nie jestem mistrzem świata :)

Pokazuję parę zdjęć, tak, dla urozmaicenia deszczowej niedzieli.
Miałam dziś biegać - staram się co drugi dzień biegać godzinę- ale niestety, pogoda jest taka, że chyba mnie mąż nie puści :(
Zatem pewnie uszyję jakieś mega zaległe zamówienie :)
A tak po cichu Wam powiem, że chyba zaczynam ogarniać powoli i znowu będę szyć pełną parą :)



W związku z pogodą, "natchło" mnie na takie buciki:





Torba, o której wspominałam. Niestety przy tej pogodzie, wydaje mi się co najmniej idiotyczna.



I kawałek mojej pracowni. Odgrażałam się, że poświęce jej osobny post, jednak im dłużej w niej urzęduje, tym mniej nadaje się do pokazania :) Wobec czego tak o: pokazuję, że nie oszukuję i że ona w ogóle istenieje :))








PS. Strasznie dziękuję Wam za te wszystkie miłe komentarze które zamieszczacie. To jest tak budujące i tak fajne, że po przeczytaniu ich ( a czasami czytam kilka razy :)) rosną mi skrzydła. I już niemalże latam pod sufitem :))
Dziękuję też za zaproszenia do zabawy w 10, jak znajdę chwilę, to się zabawię :)