wtorek, 23 marca 2010

Jakie te chłopy durne, czyli trzymajcie kciuki!

Drodzy moi!
Jakoś nie mam weny ostatnio do pisania, domyślam się, że to najzwyklejsze "zmulenie" spowodowane małą ilością snu, przebytą grypą żołądkową w dniach ostatnich i mnóstwem zajęć różnorakich ( podśpiewuję sobie piosenkę z zabawki Krysi "robisz robisz, wciąż coś robisz mnóstwo zajęć masz" ;)) bo to chyba o mnie ;) ).
W każdym razie przyszła do nas wiosna, dziś było gorąco, prawie upalnie, Krysieńka pierwszy raz w życiu grzebała paluchem w trawie i błocie, po igloo chłopaków została smutna plama, a w moim umyśle znowu pojawiła się ta nieznośna, nawracająca myśl: sprzątać, sprzątać, zmieniać, przestawiać, malować, naprawiać, myć, szorować, burzyć, sadzić, siać!
Niestety wiosenne porządki będę mogła zacząć dopiero jak szanowny małżonek wróci z "wyrypy". A co to takiego - proszę przeczytajcie :)
Wpis z jego bloga, sprzed kilku dni :)

"Śladami Zaruskiego
Rok temu wymyśliliśmy, że spróbujemy powtórzyć to, co zrobił Mariusz Zaruski (twórca i pierwszy naczelnik TOPRu)z Józefem Borkowskim w kwietniu 1907 roku. Przeszli na nartach z Zakopanego przez Dolinę Gąsienicową na przełęcz Zawrat, skąd zjechali do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Tam zanocowali w pierwszym prymitywnym schronie - zamkniętym wówczas, ze względu na wielkie śniegi. Następnego dnia weszli na Kozi Wierch, skąd zjechali i przeszli przez Świstówkę Roztocką do Morskiego Oka. Schronisko było zamknięte więc zanocowali w budce dróżnika w Roztoce. Trzeci dzień to powrót do Zakopanego przez szczyt Gęsiej Szyi. Ta wyprawa zapisała się w historii polskiego narciarstwa jako pierwsze wysokogórskie przejście Tatr zrobione przy użyciu nart. Obecnie tura ta nie jest niczym nadzwyczajnym dla wprawnego skialpinisty dysponującego współczesnym sprzętem. Zjazd z Zawratu ma w najstromszym miejscu 33 stopnie pochyłości, zaś Kozi Wierch 35. Dla porównania Kasprowy, to najwyżej 32 stopnie. Tak więc za kilka dni ruszamy śladami Zaruskiego na na naszych starych nartach i w ubraniach podobnych do tych, którymi dysponowali narciarze 100 lat temu. Czy chociaż trochę poczujemy to, co oni przeżywali? Czy przyzwyczajeni do membranowych ubrań i doskonałych technologicznie nart nadrobimy samym sobą braki? Przez ostatni rok przygotowywaliśmy się jeżdżąc na drewniakach kiedy się tylko dało (dzisiaj też), a co najważniejsze oswajaliśmy się psychicznie z zadaniem, którego się podjęliśmy. Wiele zależy od warunków jakie zastaniemy w górach. Jednego dnia pokonanie pewnej trasy może być przyjemną , leniwą wycieczką, a innym razem może okazać się niewyobrażalnie trudnym zadaniem. Tak bywa w wysokich górach, które pomimo, że milczą, to i tak mają najwięcej do powiedzenia. "


Mam nadzieję, że już wiecie skąd tytuł posta :)
Jak patrzyłam na mojego męża jak pakuje się z pumpkami, kaszkietem, wełnianymi skarpetami, dwumetrowymi nartami, bambusowymi kijami i drewnianym czekanem, to właśnie tak sobie myślałam :) Jakie te chłopy durne!
W związku z powyższym, proszę o połączenie się ze mną w bólu ;) i trzymanie kciuków! Mam nadzieję, że wyprawa przebiegnie zgodnie z planem, i że Zaruski się w grobie nie przewróci!

I korzystając z okazji muszę napisać, że kocham tego mojego narciarza nad życie! Nie spodziewałam się, że można TAK kochać. Z każdym dniem coraz bardziej, chociaż codziennie wydaje mi się, że już bardziej się nie da!

Mój mąż Bartek - w niebieskim kasku z prawej :) Jestem z niego dumna!

Pozdrawiam i dziękuję za poświęconą chwilę :)
Zu

Ps. A żeby nie było, że o szyciu ni słowa, to proszę, uszyłam ostatnio SZARĄ kopertówkę ;) A nawet z 10szarych kopertówek ;)
Ale już wychodzę na prostą i już niedługo przyjdzie NOWE ;)

sobota, 13 marca 2010

Ożywczy powiew :)




Co za częstotliwość :) To już drugi post przeciągu dwóch dni:)
Uszyłam kopertówkę i kapciochy na blogowe zamówienie Pani Ani - no i pokazuję:)
Cieszę się, że mogłam troszkę odpocząć od szarych i brązowych kopertówek ;)
Lubię szyć te same wzory, ale z innych materiałów. Szczerze mówiąc szycie identycznych rzeczy po kilka sztuk nudzi mnie niemiłosiernie ;)
Kopertówka czarna, z wybraną przez panią Anię podszewką :






Kapciochy granatowe z wiosennym wnętrzem:
(nie wiem jak Wam, ale mi się bardzo podobają :))









Dziś zajrzałam na www.zpotrzebypiekna.pl i padłam z zachwytu. Ja nie wiem, jak to zrobić, żeby mieć tak pięknie w domu? Ja mam taką potrzebę bytu w estetycznej, pięknej przestrzeni! Staram się, ale nie potrafię zrobić tak, żeby mój dom był idealny :( Pocieszam się, że na chwilę obecną tak naprawdę nic nie jest docelowe, bo jesteśmy w trakcie "robienia" góry, i jak góra już będzie się nadawać do użytku, to się wszystko zmieni.. ale! Kuchnia niby już jest docelowa, a nie spełnia moich wymagań w 100 procentach :( łazienka to samo.. No nic, jak już wszystko będzie na zero w domu zrobione, to będę się zastanawiać ;) Ale chciałabym mieć tak pięknie w domu!

I jeszcze kilka słów, które mi klekotały po głowie ;) musiałam je wypuścić ;)

Codziennie staram się, żeby nie tracić czasu, żeby każdego dnia być choć ciutkę lepszym człowiekiem. I jak widzę na przykład stertę naczyń w zlewie, to myślę sobie najpierw : e tam, poczekam, Bartek pozmywa może ;) a zaraz potem myślę: A, pozmywam, Bartek się ucieszy ;)))
Lubię jak w domu jest sałatka i ciasto :) Lubię, bo nie trzeba kombinować tylko robi SE człowiek herbate, wyciąga sałatkę i już :) Pycha :)
Tak samo z ciastem. Robię kawę, wyciągam ciasto i jestem szczęśliwa, że to ciasto jest :)
W związku z powyższym upiekłam wczoraj szarlotkę, i zrobiłam sałatkę ;)
Dziś ugotowaliśmy wspólnie z małżonkiem ogórkową na wędzonych żeberkach, a dzieci "same" zrobiły sobie pizzę :) ( syn i mój brat ;) - już kiedyś wspominałam,że są w tym samym wieku :)).
La charlotka:

LA sałatka( moja ulubiona ostatnimi czasy):

I chłopaki ze swoją własnoręczną pizzą :

Słuchajcie, u nas ciągle sypie! I to jak! Świata nie widać. A przed chwilą przeszła burza śnieżna! Z piorunami i grzmotami! Normalnie szok :) Stuprocentowa ZIMA!!



Pozdrawiam i dziekuję za wszystkie komentarze, które nie ukrywam, czyta się potwornie miło!

Zu

piątek, 12 marca 2010

Zarobiona - zaszyta, ale jestem!

Jestem :)

Od powrotu z urlopu minęło ładnych parę dni, a ja dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby się odezwać.
I to tak na szybko, żebyście nie myśleli, że zostałam tam gdzieś pod lawiną czy coś.
Po powrocie, jak to po powrocie. Sterta do prania wyłażąca z łazienki.
Niestety Krysia nam się tez trochę rozłożyła, więc od razu po powrocie ściągneliśmy lekarza, ale na szczęscie obeszło się bez antybiotyku, chociaż Krysia wydawała z siebie takie dźwięki, jak niemogący odpalić mały fiat.
A jak już przestała kaszleć, to zaczęła robić zielone kupy z częstotliwością o wiele za dużą. W tym czasie Bartek pojechał SE na szkolenie lawinowe twierdząc, że musi bo to może mu uratować życie, no i wobec takiego argumentu siedziałam cicho.
A jak w końcu Bartek wrócił, to do mnie się przypałętało moje nawracające zapalenie stawu skroniowo-żuchwowego, więc mam obolałe bół głowy i w związku z tym za godzinę wyruszam do lekarza po pomoc.
A żeby tego było mało, wczoraj odebrałam telefon i usłyszałam przerażony głos pani świetliczanki "Pani Zuziu, nie chcę, żeby się Pani zdenerwowała ale..." Ale moje starsze dziecko zostało popchnięte i ma rozciętą brodę. Bartek akurat był w mieście, więc zwinął Michała i pojechali prosto do szpitala, gdzie rana została zaszyta. Moje dziecko to prawdziwy facet :) Ze szramą na brodzie ;)
Pytał się mnie tylko już ze dwa razy, czy będzie mu w tym miejscu rosła broda, bo on chce żeby mu rosła ;)
A, no i zapomniałabym, że od wczoraj mój małżonek szanowny znowu odmówił współpracy - gorączka, dreszcze, bóle mięśni - więc LEŻY. Tylko mu donoszę theraflu i butelkę w nogi z gorącą wodą ;)

W ciągu tych kilku dni szyłam wiele rzeczy "zamówieniowych", w większości takich, które już pokazywałam. Sama się dziwie czasem, że tylu ludziom podobają się moje rzeczy i chcą je mieć. Strasznie fajnie, że tak jest :)
Pokażę zatem tylko to, czego jeszcze nie było - przynajmniej jeśli chodzi o materiały!
A już niedługo, jak się obrobię z zaległym szyciem do końca, wystartuję z kolekcją wiosenną:) HA! Już się nie mogę doczekać, mam kilka nowych fajnych materiałów i kusi mnie żeby zacząć już, a wiem, że muszę skończyć to co obiecałam ;)








Aha!
Dziękuję za wyróżnienia, no normalnie chyba się nadnę ;) jak balon:))Z dumy!
Niestety na chwilę obecną naprawdę nie ogarnę, żeby je przyjąc, podziękować i jeszcze przekazać dalej.
Dziękuję bardzo bardzo i naprawdę przepraszam, że taka jestem niezorganizowana, no ale nie nadążam:)

A! I jeszcze jedno fajne coś ;)
Krysia w alpach skończyła roczek!!
Taką mamy dużą dziewczynkę!!

Pozdrawiam Was gorrrąco - bo u nas ciągle zima, i to konkretna :) ( i fajnie hie hie, jeszcze na nartach jeździmy :))) )

ZU