niedziela, 31 stycznia 2010
Wielka toreb ;) i inne :)
Witajcie kochani w ostatnim dniu stycznia ( wydaje mi się, że to niemożliwe, że jutro już luty, ale jednak)!
Ostatni post ze zdjęciami szyciowych cudaków został przez Was tak miło skomentowany, że dziś pokazuje następne :)) Straszną sprawia mi satysfakcję to moje szycie.. a jak jeszcze czytam, że komuś się podoba, to już naprawdę pełnia szczęscia.
Mój tato zawsze powtarzał, że talent Cię odnajdzie. Jeśli go masz - odnajdzie Cię. I coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że to jest właśnie MÓJ talent. Nikt mnie tego nie uczył, nie skończyłam żadnej szkoły..a mam tyle pomysłów - i co najciekawsze, te pomysły jakoś mi się udaje zrealizować!
Jak miałam 7 lat, był wyż demograficzny. Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie ( na szczęscie dawno i nieprawda!) i w mojej "rejonówce" na Bemowie, w klasach było po 50 dzieci, i chodziły na 3 zmiany. W związku z powyższym, rodzice wymyślili, że poślą mnie do szkoły muzycznej :) bo tam małe klasy, bezpiecznie i takie tam. Okazało się, że zdałam tam ( tak, tak - do pierwszej klasy są egzaminy!) i wstąpiłam w progi szkoły, gdzie uczyły się razem ze mną córki Niemena, Anna Maria Jopek, syn Kondrata i parę innych przeciętnych dzieci ;)
Ze mną do klasy chodził syn Niesiołowskiego - niejaki Adam, tego Niesiołowskiego, który prowadził program "Z Batutą i Humorem" - nie wiem czy pamiętacie to? W każdym razie Adam napisał mi w pamiętniku że chciałby zostać kierowcą TIRa ( teraz z tego co wiem, jest wiolonczelistą ;)), a w dziale "napisz coś dla mnie od siebie z serca" napisał "LOWE CIEBIE I TWOJĄ MAMĘ TEŻ" ;) - to było w pierwszej klasie, i moja mama uczyła w tej szkole WF-u, co po części tłumaczy jego miłość do niej również ;)
W tamtym czasie, często chodziliśmy z rodzicami na "Koło". Rodzice wyszukiwali tanie graty, a ja chodziłam między stolikami zachwycając się żołnierzykami, zegarkami i innymi duperelami. Jednym z moich dziecięcych marzeń, była wypatrzona własnie na "kole" maleńka maszyna do szycia. Jednak w tym jednym przypadku mama była nieubłagana. Zawsze mi wszystko kupowała ;) a tu beton. Nie pamiętam jaka była przyczyna jej niechęci - może myśl, że ta maszyna jest do d..py ;) albo że sobie przekłuję palec - albo prozaiczny brak pieniędzy, co w tamtym okrasie zdarzało się nierzadko ...NIE WIEM. Ale teraz zastanawiam się, co by było, gdyby mi ją kupiła :) Może byłabym słynną krawcową?? :)
Edukację muzyczną zakończyłam w pierwszej klasie liceum, kiedy to pojechałyśmy do taty na wieś ( tata od 2 lat budował w naszym Piekle dom) na weekend - i powiedziałam że zostaję i mają mi tu szukać szkoły. I tak, w poniedziałek zostało mi znalezione liceum, a we wtorek siedziałam już w nowej ławce. I okazało się, że nie tylko ławka była nowa, ale całe moje życie zmieniło się. I była to najlepsza decyzja jaką wtedy mogłam podjąć.
Miałam przy sobie jedne spodnie, jedną koszulkę i ani jednego zeszytu. Za sobą całe życie w mieście, znajomych, przyjaciół, chłopaka ;). Ale to było silniejsze. Myśl, że będę mogła do szkoły jeździć motocyklem ( w Warszawie ukradli by mi pierwszego dnia), że po szkole będę mogła "skoczyć" na narty, że do domów moich nowych przyjaciół "ze wsi" mogę wchodzić bez pukania..
Teraz, gdybym miała wrócić do Warszawy, wolałabym mieszkać w szałasie w Bieszczadach. Przerażają mnie psie kupy na chodnikach, obsikane windy i oplute schody. Tu cieszą mnie naprawdę małe rzeczy. Uwielbiam każdy dzień spędzony na naszej górce.
Jak poznałam mojego męża, zadaliśmy sobie pytanie - czy moglibyśmy razem zamieszkać na odludziu, z dala od miasta, ludzi.. Zgodnie stwierdziliśmy że TAK. Że do szczęcia potrzeba nam tylko dzieci, bliskich przy sobie, drewnianej chałupy i nart ;)
Odludzie okazało się być "na Piekle" - a do miasta mamy tylko 12 km, ale nie wiem, czy gdziekolwiek bylibyśmy tak szczęśliwi.
Dobra, koniec przynudzania, pokazuję co wymodziłam w tym tygodniu :)
Tytułowa wielka toreb, jestem z niej bardzo zadowolona, pewnie jeszcze niejedną taką uszyję - tlyko by mi jeszcze pasiła czarna i miodowa.
Kopertówka :) Namordowałam się trochę, bo nie łatwo się szyje takie warstwy, ale jakoś poszło!
I kolejna szara kopertówka :)
A teraz coś z zupełnie innej beczki ;) NIESZARA kopertówka ;)
I jeszcze uszyłam buciki. Tych różowo granatowych jakoś nie umiałam dobrze sfotografować :/ nie mówię, że wszystko inne jest super sfotografowane ;) ale te buciki wyjątkowo się nie dały. A na żywo mi się tak podobają :)
A w brązowych zastosowałam płyn do robienia antypoślizgowych podeszw ;)
Pozdrawiam ciepło i dziękuję, że zaglądacie!
ZU
PS. Moje dzieci mają straszny katar, Kryśka ledwo oddycha i ledwo je, nie mówiąc o spaniu.. U Was też jakaś zaraza?
Ostatni post ze zdjęciami szyciowych cudaków został przez Was tak miło skomentowany, że dziś pokazuje następne :)) Straszną sprawia mi satysfakcję to moje szycie.. a jak jeszcze czytam, że komuś się podoba, to już naprawdę pełnia szczęscia.
Mój tato zawsze powtarzał, że talent Cię odnajdzie. Jeśli go masz - odnajdzie Cię. I coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że to jest właśnie MÓJ talent. Nikt mnie tego nie uczył, nie skończyłam żadnej szkoły..a mam tyle pomysłów - i co najciekawsze, te pomysły jakoś mi się udaje zrealizować!
Jak miałam 7 lat, był wyż demograficzny. Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie ( na szczęscie dawno i nieprawda!) i w mojej "rejonówce" na Bemowie, w klasach było po 50 dzieci, i chodziły na 3 zmiany. W związku z powyższym, rodzice wymyślili, że poślą mnie do szkoły muzycznej :) bo tam małe klasy, bezpiecznie i takie tam. Okazało się, że zdałam tam ( tak, tak - do pierwszej klasy są egzaminy!) i wstąpiłam w progi szkoły, gdzie uczyły się razem ze mną córki Niemena, Anna Maria Jopek, syn Kondrata i parę innych przeciętnych dzieci ;)
Ze mną do klasy chodził syn Niesiołowskiego - niejaki Adam, tego Niesiołowskiego, który prowadził program "Z Batutą i Humorem" - nie wiem czy pamiętacie to? W każdym razie Adam napisał mi w pamiętniku że chciałby zostać kierowcą TIRa ( teraz z tego co wiem, jest wiolonczelistą ;)), a w dziale "napisz coś dla mnie od siebie z serca" napisał "LOWE CIEBIE I TWOJĄ MAMĘ TEŻ" ;) - to było w pierwszej klasie, i moja mama uczyła w tej szkole WF-u, co po części tłumaczy jego miłość do niej również ;)
W tamtym czasie, często chodziliśmy z rodzicami na "Koło". Rodzice wyszukiwali tanie graty, a ja chodziłam między stolikami zachwycając się żołnierzykami, zegarkami i innymi duperelami. Jednym z moich dziecięcych marzeń, była wypatrzona własnie na "kole" maleńka maszyna do szycia. Jednak w tym jednym przypadku mama była nieubłagana. Zawsze mi wszystko kupowała ;) a tu beton. Nie pamiętam jaka była przyczyna jej niechęci - może myśl, że ta maszyna jest do d..py ;) albo że sobie przekłuję palec - albo prozaiczny brak pieniędzy, co w tamtym okrasie zdarzało się nierzadko ...NIE WIEM. Ale teraz zastanawiam się, co by było, gdyby mi ją kupiła :) Może byłabym słynną krawcową?? :)
Edukację muzyczną zakończyłam w pierwszej klasie liceum, kiedy to pojechałyśmy do taty na wieś ( tata od 2 lat budował w naszym Piekle dom) na weekend - i powiedziałam że zostaję i mają mi tu szukać szkoły. I tak, w poniedziałek zostało mi znalezione liceum, a we wtorek siedziałam już w nowej ławce. I okazało się, że nie tylko ławka była nowa, ale całe moje życie zmieniło się. I była to najlepsza decyzja jaką wtedy mogłam podjąć.
Miałam przy sobie jedne spodnie, jedną koszulkę i ani jednego zeszytu. Za sobą całe życie w mieście, znajomych, przyjaciół, chłopaka ;). Ale to było silniejsze. Myśl, że będę mogła do szkoły jeździć motocyklem ( w Warszawie ukradli by mi pierwszego dnia), że po szkole będę mogła "skoczyć" na narty, że do domów moich nowych przyjaciół "ze wsi" mogę wchodzić bez pukania..
Teraz, gdybym miała wrócić do Warszawy, wolałabym mieszkać w szałasie w Bieszczadach. Przerażają mnie psie kupy na chodnikach, obsikane windy i oplute schody. Tu cieszą mnie naprawdę małe rzeczy. Uwielbiam każdy dzień spędzony na naszej górce.
Jak poznałam mojego męża, zadaliśmy sobie pytanie - czy moglibyśmy razem zamieszkać na odludziu, z dala od miasta, ludzi.. Zgodnie stwierdziliśmy że TAK. Że do szczęcia potrzeba nam tylko dzieci, bliskich przy sobie, drewnianej chałupy i nart ;)
Odludzie okazało się być "na Piekle" - a do miasta mamy tylko 12 km, ale nie wiem, czy gdziekolwiek bylibyśmy tak szczęśliwi.
Dobra, koniec przynudzania, pokazuję co wymodziłam w tym tygodniu :)
Tytułowa wielka toreb, jestem z niej bardzo zadowolona, pewnie jeszcze niejedną taką uszyję - tlyko by mi jeszcze pasiła czarna i miodowa.
Kopertówka :) Namordowałam się trochę, bo nie łatwo się szyje takie warstwy, ale jakoś poszło!
I kolejna szara kopertówka :)
A teraz coś z zupełnie innej beczki ;) NIESZARA kopertówka ;)
I jeszcze uszyłam buciki. Tych różowo granatowych jakoś nie umiałam dobrze sfotografować :/ nie mówię, że wszystko inne jest super sfotografowane ;) ale te buciki wyjątkowo się nie dały. A na żywo mi się tak podobają :)
A w brązowych zastosowałam płyn do robienia antypoślizgowych podeszw ;)
Pozdrawiam ciepło i dziękuję, że zaglądacie!
ZU
PS. Moje dzieci mają straszny katar, Kryśka ledwo oddycha i ledwo je, nie mówiąc o spaniu.. U Was też jakaś zaraza?
Etykiety:
buciki,
dzieci,
kopertówki,
moda,
szycie,
torby,
wspomnienia
sobota, 23 stycznia 2010
Uszyłam :)
Gdy zakładałam bloga, myślałam, że będę zamieszczać posty codziennie ;) no, najwyżej raz na dwa dni. Życie zweryfikowało plany i okazało się, że ciężko jest napisać cokolwiek raz na tydzien. Nie mówiąć o tym, żeby napisać coś sensownego.
Na dodatek chlapnęłam jęzorem, żeby mąż z tatą założyli sobie bloga o nartach - i okazało się, że pomysł się spodobał, ale od sprawy technicznej gorzej i skończyło się na tym, że muszę ogarnąć dwa blogi ;) Swój i "chłopów" - na który serdecznie zapraszam pod adresem www.tradycjanarciarska.blogspot.com
Uszyłam kilka "nowości", dorobiłam się manekina HA! I teraz będę szaleć ubraniowo ;)
Pomysłów jak zwykle mnóstwo, tylko czasu jakby trochę za mało - a i tak, żeby uszczknąć coś dla siebie chodzę spać o drugiej. A wstaję tak jak Mała ;) inaczej się nie da. No dziś pospałam dłużej bo przyszedł brat wybawca i się z nią bawił :)
Na początek pelerynka:)
Namordowałam się przy niej, bo najpierw pokroiłam ją dłuższą i z innym dekoltem, po czym okazało się, że jednak lepiej będzie jak będzie krótsza, i dekolt inny ;) i tak w trakcie kroiłam, cudowałam, że w końcu jest taka jaką chciałam, jednak dopasowanie podszewki która lezała sobie pokrojona wcześniej graniczyło z cudem. Ale ..poszło ;)
Uszyłam też dwie pary bucików, dla pani Teresy, które pojechały do niej aż do Francji :)
Pokusiłam się również o uszycie na próbę takich bucików - włochaczy, ale chyba gra nie warta świeczki, bo szyje się ciężko, a włosy z misia latają pod sufit.
Następnie kopertówka, chyba uszyję jeszcze taką podobną tylko malutką :) tak mi się coś wydaje ;)
I kopertówka skórzana której wnętrze jest na początku posta :)
Taką też chyba jeszcze uszyję :) może nie taką samą, ale podobną, bo jestem zadowolona z efektu - połączenie czarnej skóry z tą czerwoną podszewką jakoś mnie przekonuje :) I pewnie dziś się za to wezmę ( jak już poodkurzam, pomyję podłogi, nakarmię dzieci, powieszę pranie, i takie tam ;).
Uszyłam więcej rzeczy, ale jakoś takich nudnych, że nie ma się czym chwalić :)
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze dotyczące mojego synka grającego na trąbce :) Nawet nie wiecie ile mnie to kosztuje nerwów, żeby on cokolwiek grał ;)
Sama jestem po szkole muzycznej ( ale w stolicy - katastrofa pedagogiczna, obiecałam sobie że nigdy moje dziecko do takiej nie pójdzie ;) ale okazało się, że tu na prowincji to zupełnie inna bajka :) i teraz stoję po drugiej stronie. Zamiast słyszeć, to mówię :)" idź pograj, idź poćwicz" :)
A trzymającym kciuki bardzo dziękuję ;) to musiało komicznie wyglądać - robienie na drutach z zaciśniętymi palcami ;)
Zu
poniedziałek, 18 stycznia 2010
Koncert
piątek, 15 stycznia 2010
Zarobiona jestem :)
Jak w tytule.
Szyję sprzątam, szyję sprzątam :) Nie ułatwia mi tego Mała, która w ostatnich dniach jest płacząco-krzycząco-jęcząco-rozkazująca ;)
Uszyłam na zamówienie Pani Agnieszki ze sklepu Vena 4 portfele i kopertówkę i parę innych rzeczy, których nie obfotografowałam.
Dziś uszyłam ( zbyt szumna nazwa jak na obrębienie kawałka materiału ;) no ale ) nowe szmatki do łazienki, bo jak się mieszka w nieskończonym domu, w którym brakuje szafek, szaf itd, to trzeba sobie jakoś radzic prowizorkami :) A żeby prowizorki nie drażniły mojego poczucia estetyki to uszyłam dziś nowe ;) Bo poprzednie już mi się przejadły.
Moje starsze dziecko zdało egzamin z trąbki, a w poniedziałek ma koncert, z racji czego nie ma zajęć "normalnych" - więc pewnie pojedziemy przed koncertem jeszcze na narty :)
A w zeszłym tygodniu byliśmy po szkole na nartach. Szurnęłam dwa razy tylko bo po pierwsze, "noga nie podaje", a po drugie starsze chciało jeździć więc ja siedziałam z Małą.
Nawet nie wiem o czym pisać, bo wiem, że za chwilę albo padnie internet, albo Mała zacznie jęczeć i będę musiała kończyć.
W każdym razie mam bardzo dużo rzeczy do uszycia i bardzo mało czasu ;)
A żeby nie było, że milczę i nic nie pokazuję, to pokazuję:)
Portfele i łazienkę po tuningu ;)
Pozdrawiam i lecę bo Mała jęczy i starszy jęczy i wszyscy jęczą!
ZU
PS. Dostałam kolejne kilka wyróżnień od kochanych kobietek, i jak tylko będę mieć czas, to pochwalę się, podziękuję i przekażę dalej :)
piątek, 8 stycznia 2010
Wór wyróżnień :)
Moi drodzy!
Dziś postaram się przekazać dalej wyróżnienia, którymi zasypała mnie Ania z Zielonego Wzgórza :) Za co jej stokrotne dzięki, bo jak już pisałam, te małe obrazeczki naprawdę potrafią dodać skrzydeł :)
Nie będzie to łątwe - po pierwsze ze względów technicznych. Mój komputer wymaga gruntownego "oczyszczenia" i naprawy, jednak jestem ostatnio tak od niego zależna, że no po rpostu " ni dy rydy" go oddać :)
Wobec czego muli przeokropnie i to co powinno trwać 2 sekundy, trwa 2 minuty.
Kolejna sprawa - merytorycznie też nie było łatwo. Blogów na które zaglądam jest całe mnóstwo. A wiadomo, im większy wybór, tym trudniej się zdecydować.
Postanowiłam wyróżnić te, które mnie najbardziej inspirują i przede wszystkim mobilizują. Bo jak patrzę na częstotliwość ukazywania się kolejnych postów z cudownymi pracami u Cub@_libre na przykład, to aż sie trzęsę, żeby usiąśc do maszyny :)
Zatem poniższe wyróżnienia przekazuję:
Cub@_libre - bo jej prace są niesamowite, począwszy od pomysłu, poprzez wykonanie, na częstotliwości kończąc
Silannie - bo to między innymi jej blogiem zainspirowana, założyłam swojego, bo SZYJE:) czyli gramy do tej samej bramki :)
Migdałowej - za genialność wszystkiego :) i za kota Bazylię - który niezmiennie przypomina mi, że mielismy kiedyś kota Bazyla, którego lis pokonał
Ushii - za to, że chciałabym mieć w domu tak jak ona :) a nie potrafię :) ( jasno, czysto, biało, ozdobiono) :)
Cassi.wu - bo to pierwszy blog "szyciowy" jaki obejrzałam - i mnie natchnęło :)
Bajce - za szycie :) Znowu szowinizm :) - ale co poradzę, że jak ktoś szyje to od razu jakiś taki "swój" jest :)
Asi z Green Canoe - chyba wszyscy wiedzą, że po prostu u niej jest cudownie. I pomijając te wszystkie cudne posty, zdjęcia, handymejdy i inne robóty ;) - ja mam tam jeszcze jeden cel :) Moja Kryska zaklepana jest na Leonową żonę :) HA!
Uff.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Ani z Zielonego Wzgórza, gratulując jej uzbierania takiego WORA wyróżnień)
Być może zapomniałam o jakimś blogu, który chciałam wyróżnić, ale Kryśka mi się już obudziła i szarpie za laptopa, więc boję się, że mi wszystko skasuję, więc kończę :)
Ściskam mocno!
Ps. Chciałabym wyróżnić jeszcze jednego bloga. Co prawda nie jest blogiem ani szyciowym, ani robótkowym, ani nawet babskim :)
I nawet obawiam się czy mu się to spodoba, te wszystkie kotki, guziczki, ptaszki i róż:)
Ale to co robi ten gośc, zasługuje na wszystkie wyróżnienia. Wiem co mówię :)
Piotrze! Trzymamy kciuki, i w następną zimę jesteśmy u Ciebie w Chacie nad Wisłokiem na herbacie z sokiem malinowym!
Dziś postaram się przekazać dalej wyróżnienia, którymi zasypała mnie Ania z Zielonego Wzgórza :) Za co jej stokrotne dzięki, bo jak już pisałam, te małe obrazeczki naprawdę potrafią dodać skrzydeł :)
Nie będzie to łątwe - po pierwsze ze względów technicznych. Mój komputer wymaga gruntownego "oczyszczenia" i naprawy, jednak jestem ostatnio tak od niego zależna, że no po rpostu " ni dy rydy" go oddać :)
Wobec czego muli przeokropnie i to co powinno trwać 2 sekundy, trwa 2 minuty.
Kolejna sprawa - merytorycznie też nie było łatwo. Blogów na które zaglądam jest całe mnóstwo. A wiadomo, im większy wybór, tym trudniej się zdecydować.
Postanowiłam wyróżnić te, które mnie najbardziej inspirują i przede wszystkim mobilizują. Bo jak patrzę na częstotliwość ukazywania się kolejnych postów z cudownymi pracami u Cub@_libre na przykład, to aż sie trzęsę, żeby usiąśc do maszyny :)
Zatem poniższe wyróżnienia przekazuję:
Cub@_libre - bo jej prace są niesamowite, począwszy od pomysłu, poprzez wykonanie, na częstotliwości kończąc
Silannie - bo to między innymi jej blogiem zainspirowana, założyłam swojego, bo SZYJE:) czyli gramy do tej samej bramki :)
Migdałowej - za genialność wszystkiego :) i za kota Bazylię - który niezmiennie przypomina mi, że mielismy kiedyś kota Bazyla, którego lis pokonał
Ushii - za to, że chciałabym mieć w domu tak jak ona :) a nie potrafię :) ( jasno, czysto, biało, ozdobiono) :)
Cassi.wu - bo to pierwszy blog "szyciowy" jaki obejrzałam - i mnie natchnęło :)
Bajce - za szycie :) Znowu szowinizm :) - ale co poradzę, że jak ktoś szyje to od razu jakiś taki "swój" jest :)
Asi z Green Canoe - chyba wszyscy wiedzą, że po prostu u niej jest cudownie. I pomijając te wszystkie cudne posty, zdjęcia, handymejdy i inne robóty ;) - ja mam tam jeszcze jeden cel :) Moja Kryska zaklepana jest na Leonową żonę :) HA!
Uff.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Ani z Zielonego Wzgórza, gratulując jej uzbierania takiego WORA wyróżnień)
Być może zapomniałam o jakimś blogu, który chciałam wyróżnić, ale Kryśka mi się już obudziła i szarpie za laptopa, więc boję się, że mi wszystko skasuję, więc kończę :)
Ściskam mocno!
Ps. Chciałabym wyróżnić jeszcze jednego bloga. Co prawda nie jest blogiem ani szyciowym, ani robótkowym, ani nawet babskim :)
I nawet obawiam się czy mu się to spodoba, te wszystkie kotki, guziczki, ptaszki i róż:)
Ale to co robi ten gośc, zasługuje na wszystkie wyróżnienia. Wiem co mówię :)
Piotrze! Trzymamy kciuki, i w następną zimę jesteśmy u Ciebie w Chacie nad Wisłokiem na herbacie z sokiem malinowym!
poniedziałek, 4 stycznia 2010
Hu hu ha hura hura hura!!
Kochani!
Nie wiem jak Wy - ale ja jestem okropnie szczęśliwa że jest ZIMA :)Prawdziwa :) Mróz, śnieg :) Z racji tego spacerujemy sobie z Małą ubrane jak na wojnę i się cieszymy :)
Ale od wczoraj znowu szyję, po "urlopie" świątecznym naprawde stęskniłam się za moją ELną ;) Mam tyle pomysłów i o tyle za mało czasu.. Jakby było fajnie jakby nas zasypało :) Tak po dach :) I żeby dzieci do szkoły nie musiały chodzić. Zadnych lekcji, odrabiania, wstawania rano :) I tylko byśmy sobie palili w piecu i bawili się, szyli ;) Upieklibyśmy chleb, a jakby już bardzo nam zaczął doskwierać niedobór produktów żywnościowych to pojechalibyśmy do sklepu skuterem... Ech!
Bywały takie zimy! Jak jeszcze chodziłam do liceum, to kiedyś 2 tygodnie byliśmy zasypani :) i tylko tato na nartach chodził po chleb :)
No cóż, podobno Zalewski zapowiada kataklizm śniegowy ;) więc może jest na co liczyć?
A ze spraw szyciowych to wczoraj uszyłam kopertówkę, dwa golfy i buciki. I mam TYLE pomysłów! TYLE rzeczy chciałabym uszyć. Aż normalnie nie ma czasu załadować ;)
No to biorę się :)
Pozdrawiam gorąco z mroźnego PIEKŁA :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)