Oczywiście wydarzyło się wiele w ostatnich kilku tygodniach. Po pierwsze ekipa remontowa ( p. Jurku pozdrawiamy serdecznie!) wyszła i obiecała, że nie wróci ;), a jej wyjście pociągnęło za sobą lawinę: malowania, czyszczenia, porządkowania, układania, meblowania, prania i różnych mniej lub bardziej przyjemnych czynności. Ja uznałam, że najlepszą zasadą będzie zrobienie najpierw "brudnej" roboty, a przyjemności na deser, ale niestety mąż mój, Bartosz, nie wytrzymał napięcia i poustawiał talerze na szafce, wobec czego nie mogłam pozostać obojętna i poustawiałam se trochę gratów na kredensie. A co!
Nie miałam za bardzo czasu robić zdjęć, więc zamieszczam tylko kawałek wyżej wymienionego kredensu, bo mnie rozpiera radość :) że go mam :) A jest on już trochę "rodowy", bo dostaliśmy go od moich rodziców, przeżył z nami w sumie kilka "miejscówek" ( i miast) i myślę, że wreszcie spoczął w raju, tak jak i my :))
Jako ciekawostkę zamieszczam też zdjęcie tego samego kredensu w innym wydaniu - jak jeszcze mieszkaliśmy w kamienicy i tam jakoś inne klimaty pasowały :)

No a poza kredensem ;) to chciałam przeprosić wszystkich którzy liczyli na jakieś moje prace - po prostu nie dałam rady. Myślałam, że dam. Ale nie dałam. Wieczorem padam na twarz, a w ciągu dnia jest tyle rzeczy do zrobienia.. Nie wiem kiedy będę mieć czas na szycie.. Chciałabym już bardzo! Mam tyle pomysłów, kilka nowych materiałów.. Może niebawem coś się polepszy - jak już grubsze rzeczy zrobimy. No bo na przykład w tym momencie w pokoju Krystyny leży góra jej ciuchów wywalonych z szafy, i złożona, ale tylko raz pomalowana komoda. A jest tak dlatego, że szafę zaanektowaliśmy na "spiżarnię" - bo i tak i tak docelowo musiałaby wyjechać z pokoju Krystyny, jak tylko ta urośnie i trzeba będzie zmienić łóżeczko na większe. Także wolałam to zrobić już - żeby nalewki i słoiki miały już swoje miejsce w kuchni.
Dziś jeszcze muszę pomalować futrynę na dole ( żeby przez noc wyschła i żeby się nikt nie przykleił).
A! Zapomniałabym ;) Mamy GANEK :) Nasz domek zmienił się lekko od frontu. Walczyłam o ten ganek, chciałam żeby był wiatrołapem i szafą, żeby wchodziło się już z niego do czystego i ciepłego domu. Bo jak go nie było, to zimą nam wwiewało śnieg do chałupy ;) No i mam :) Kiedyś pokażę ;)
Tyle chciałam napisać, że aż chyba już nic nie napiszę ;) bo same chaotyczne zdania mi wychodzą. Jak mi się trochę usystematyzuje w głowie to wtedy coś mądrzejszego spłodzę. A teraz pozdrawiam ciepło i... normalnie się stęskniłam za Wami :)
ZU