piątek, 24 grudnia 2010

Muzyczne życzenia :)

Tak jak już wspominałam, jakiś czas temu powstał zespół "Kółko od taczek", który nazwę zawdzięcza wypadkowi któremu uległ nasz wokalista jako dziecko ( kółko od taczek spadło mu na głowe, i na dodatek nie ma śledziony - taki pechowiec).
I zamiast życzeń pisanych, będą dziś życzenia zagrane :))





Zdrowia Kochani i Szczęścia! Wszechogarniającego Szczęścia!

Zu

ps. Filmik jest kolejnym dowodem na to, że chcieć to móc :))) Mój tato zaczął się uczyć grać na kontrabasie w wieku 50 lat :))))

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Szybko szybko :)

Biorąc pod uwagę to, że ostatnio nie chodzę tylko biegam - serio, tylko czekam kiedy glebnę w breję pośniegową ;) - to i tak cud, że jestem na siłach teraz i tu coś pisać.
Wczoraj wyszłysmy z Elą z pracowni o 24 - do 2;30 robiłyśmy zdjęcia, pakowałyśmy i takie tam, a o 6;30 pobudka. No. I znów dziś od rana kołowrót :)) I pomimo zmęczenia cały czas się śmieję :)) Często na głos, często sama do siebie, nie bacząc na ludzi obok, znajomych, nieznajomych, w ogóle na nic nie patrząc - cholernie się cieszę :))))
I na dowód, że nie oszukuję :) w sensie z tą pracownią ;) - daję zdjęcie :)
Jest jak jest, myślałam, ze najpierw SE fajnie zrobimy, a potem się wprowadzimy - a okazało się że nie ma czasu na fajne robienie tylko trzeba szyć :))


Z nadzieją na położenie się przed 24 żegnam się z Wami i dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i uznania :))) Jestem najszczęśliwsza na świecie :))))

Zu

piątek, 17 grudnia 2010

Spokojniej :)

Słuchajcie, tvn przemówił się na "po Świętach", wobec czego pełna nadziei na chwilę odsapnięcia piszę do Was :))
Po pierwsze, bardzo dziękuję za odzew w sprawie fantów na WOŚP o które prosiłam w poprzednim poście.
Dotarło do mnie już kilka wspaniałych, pięknych no cudownych po prostu rzeczy!
Jak je będę pakować żeby wysłać do Kasi to im zrobię zdjęcie i Wam pokażę jak bosko to wygląda :))) Tyle ładnych rzeczy koło siebie :)))) Bardzo cieszy mnie ten kolejny blogowy "pozytyw" :))

Od dzisiaj działam w pracowni na Rynku :) i jestem zachwycona. Sieddziałam tam cały dzień a i tak mi mało :) Musiałam wyskoczyć na koncert Michała - ale szkoła jest 3 minuty od Rynku :)
Działa ze mną Ela - prawdziwa krawcowa, z otwartą głową, sercem i akceptująca moje bycie "artystą" - czyli że nie jestem w stanie jej odpowiedzieć na pytanie - "ile to ma mieć centymetrów" :)) Bo ja nie wiem :)))) Pokazuję tylko palcami - o gdzies tyle ;) I wspiera mnie bardzo w moim nieogarnięciu, co uważam za kolejny wielki sukces - bo jak zamieściłam ogłoszenie że szukam krawcowej - to dzwoniło kilkadziesiąt kobiet - ale ona zadzwoniła pierwsza :))
Tak czasem mi się wydaje, że to aż za prosto jakoś idzie :) Samo tak :)

A! Miałam Wam kiedyś napisać, że jakiś czas temu - pewnie ze 3 tygodnie temu, blog przekroczył 100000 odsłon - i dopóki nie przekroczył, to zastanawiałam się, kto będzie tym 100 tysięcznym odwiedzającym ;)może to głupie, ale ciekawa byłam kto wejdzie na liczbę 100000 na liczniku :) - i wyobraźcie sobie że to byłam JA. No nie dziwne?? Dla mnie wręcz szokujące ;)))

Mąż mój ma cały ten weekend szkolenie ze zwisania na linie i wołania ratunku i pomagania jak już ktoś woła ;) więc chyba z Elą będziemy jutro i pojutrze nocować w pracowni, bo w ciągu dnia musze być z dziećmi :) Serio, zapowiada się że w niedzielę siedzimy do oporu :)
No i jest cudownie :) Dwie maszyny obok siebie.. stosy walających się kolorowych materiałów, gadanie, śmiech, twórczy nieład i twórcze nieogarnięcie :)
Ależ się cieszę :)))No aż nie mogę uwierzyć :)) Ech :)) Pokazałabym Wam jak to wygląda, ale niestety po zrobieniu zdjęc, jak je chciałam zgrać, to mi się ułamał kawałek ( dosłownie rożek plastikowy) karty - i NIE DZIAŁA. Normalnie nie widzi jej ani komp ani aparat.. I nie wiem co mam zrobić.. bo podobno kiszka.. może wiecie co się robi w takiej sytuacji - jak się uchrzani rożek od karty SD :)?



A no i wiecie no, Święta zaraz :) a ja ani jednego pieroga nadal nie mam .. ani piernika też ani jednego..
Ale myślę, że od wtorku już będe się szykować :))
I może wreszcie skorzystam z pomysłów na Święta Knorr :))
Bo jak narazie to marnie.. marnie.. I tak dziwie się że dziś rano udało mi się posprzątać górę domu. Wróciłam wczoraj z Warszawy - a właściwie dzisiaj w nocy, koło drugiej, zanim poszłam spać to była trzecia, a od 7 znowu młyn :)


No ..i tu powinno być zdjęcie pracowni.. ale nie będzie bo ta głupia karta no ..
W zamian jest zdjęcie małej Zuzi ;) Tak tak to ja :)

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję wszystkim którzy wzięli udział w warsztatach w Lesie Rąk :)) Było naprawdę inspirująco i wesoło :) Mam nadzieję, że nie tylko mi ;))))
Aha, zdjęcia z warsztatów też są na tej ułamanej karcie.


Pozdrawiam gorąco i jakby ktoś wiedział jak te zdjęcia odzyskać.. to niech da cynk :))


Zu

sobota, 11 grudnia 2010

Ważne sprawy :)


Ufff.. ostatnie dni nie należały do najspokojniejszych w moim życiu ;) i najbliższe też nie zapowiadają się spokojnie ;))
Dziś chyba znalazłam kogoś, kto będzie mi pomagał ogarnąć sprawy "szyciowe" :)) Chyba będzie o parę rąk więcej do pracy :))
Przenoszę się z pracownią w miejsce docelowe ( przynajmniej na teraz docelowe ;)) i ruszamy z kopyta :))
Cieszy mnie to wszystko bardzo, a jednocześnie jestem tak bardzo zmęczona, że trochę mnie to zaczyna przerażać do kupy wszystko ;))
Wczoraj na dodatek poszłam spać o 4 nad ranem, bo mój tato wymyslił, że zakładamy zespół - no i mi przyszło grać na fortepianie. Przyjechali - a w zasadzie przyszli na nogach bo dojechać się nie dało ;) pozostali "muzycy" i mieliśmy jam session takie że ho ho ;)) Skończyło się zabawami na śniegu, nacieraniem, orłami i było super :)) Tylko niestety noc krótka się zrobiła ;) Aha, ale powstała nazwa zespołu - "Kółko od taczek". Taka awangardowa, ale ze swoją historią ;))

A teraz przejdę do spraw ważnych :)
Otóż obiecałam niejakiej Kasi mamie Dorotki :) że postaram się wspomóc jej inicjatywę - a jaką, proszę przeczytajcie :

Kochane blogowiczki,
ja Alzatka nie z wyboru, wraz z grupa swietnych ludzi z Freiburga,
organizujemy od kilku lat , finaly Wielkiej Orkiestry Swiatecznej
Pomocy , we Freiburgu wlasnie.
Dzialo sie duzo, goscilismy Ewe Bem, Michala Urbaniaka i inne gwiazdy.
Jest to zwykle najbardziej udane spotkanie Polonii niemieckiej i
francuskiej w roku.
A poza tym gramy dla dzieci!!
Dlatego zalezy nam, zeby uzbierac jak najwiecej.
Jestem odpowiedzialna za organizacje loterii, ktora zawsze przynosi
spory dochod.
Ale zeby moc sprzedawac losy, trzeba miec i fajne fanty.
Znam Wasze blogi i wiem, jakie cudne rzeczy wychodza spod Waszych rak.
Czy bylybyscie sklonne podzielic sie nimi?
Byloby super!

Dziekuje.

Kasia


Ja postaram się przygotować jakieś kapciochy, jeśli któraś z Was chciałaby wspomóc jakimś "fantem" bardzo proszę o maila, dogadałybyśmy szczegóły, ja bym zebrała fanty do kupy i wysłała do Kasi :)


Druga ważna sprawa to nadchodzące Święta i moje zupełne nieogarnięcie w tej kwestii.. w zeszłym roku już miałam tyle rzeczy przygotowanych.. a teraz NIC. po prostu NIC.
Ja naprawdę nie mam ostatnio ani chwili.. a w nadchodzącym tygodniu znowu jadę do Warszawy, jestem w Lesie Rąk środę i czwartek a potem wracam tu razem z ekipą TVNu :) bo chcą coś ode mnie z domu nagrać ;) i wyobraźcie sobie że znowu mam zaproszenie do Dzień Dobry - na 20tego grudnia.. Więc ja naprawdę nie mam czasu..tak się skomercjalizowałam ;) jak pewnie zauważyliście, mam "świąteczną" reklamę Knorra - miałam ambitne plany co do przygotowań świątecznych - a tak to Wam tylko tak chyłkiem rzucę linka do strony z pomysłami, z których ja niestety pewnie nie będę mieć czasu skorzytać..
Ale może Wy macie :) A może i mi się jednak uda chociaż ze 3 dni przed Świętami wyluzować :))
Zajrzyjcie jak chcecie :) Knorr i wielka księga pomysłów :))


Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystkie komentarze dotyczące tego całego Dzień Dobry :)
Oczywiście trema była, ale krótko ;) Myślę, że to też zasługa tego, że kamery tam są jakoś daleko od człowieka, ja to z moim sokolim wzrokiem w ogóle ich prawie nie widziałam :) A poza tym pomyślałam sobie, że to przecież o tym co uwielbiam więc musi być dobrze :))

Pozdrawiam bardzo bardzo bardzo gorąco i dziękuję:)

Zu

wtorek, 7 grudnia 2010

Szaleństwo jakieś :) ale ..fajne :))

Tak, to jakieś szaleństwo chyba, wkradło się w moje wiejskie życie.
Udzielam wywiadów, robią mi zdjęcia :) Ale - to nie ja zaczęłam :)) Samo jakoś..
No i fajnie chyba.. nie wiem czy mój mąż i dzieci tak samo uważają ;)
No i jakbyście chcieli posłuchać mojego bełkotu o szyciu na żywo, to włączcie Dzień Dobry TVN w czwartek o 9;30 :)
Jutro jadę znowu do Warszawy - no mówiłam, że szaleństwo..

Zdjęcie z sesji do Olivii...


Foto: Damian Krzanowski

No co poradzę, no...cieszę się chyba... :))))) A to dzięki Wam tak naprawdę wszystko :)) No więc..dziękujęę :))))

Zu

piątek, 3 grudnia 2010

Szycie - tylko moja przestrzeń

Dzisiejszy post znowu będzie chaotyczny, przepraszam, jakoś nie ogarniam :)
Bartka nie ma, przedziera się gdzies w gorach przez śniegi, dzieci się kłócą o misia, który miesiącami leżał zapomniany.. i w takich warunkach jakoś mi tak chaotycznie wychodzi tylko :)

Chcę Wam podziękować dziś.
Gdy zakładałam bloga nieco rok temu, nie miałam pojęcia co mnie czeka. Nie znałam blogowego świata prawie wcale. Był to moment kiedy poczułam lekki marazm, spowodowany siedzeniem samej z dala od cywilizacji, z dziećmi, w domu. Cała energia którą miałam szła właśnie w domowe ognisko :) Jednak moja natura, osobowość, potrzeba rozwoju, charakterek, nie pozwolił mi długo w tym maraźmie twkić, choć był on całkiem wygodny :)
Cóż, Michała urodziłam bardzo wcześnie, a to zdeterminowało moje dalsze życie. Nie myślałam o sobie. Nie miałam czasu na swój rozwój, swoje plany, swoje marzenia. Wszystko podporządkowałam Małemu :) Jestem pewna, że dzięki temu, że go miałam, w ogólę jestem i jestem tu z tymi ludźmi i jestem taka szczęśliwa. Jednak nie miałam SWOJEGO czasu. Potem gdy Michał był już " w miarę" samodzielny, zapragnęlam mieć Krystynę :) Nie spodziewałam się takiego terrorysty ;) ale cóż mogę poradzić - charakterna jest po mnie chyba :) Jak czegoś chce, to odpuści dopiero po wykorzystaniu wszystkich sposobów :)
I do czego zmierzam :) że jak ja siedziałam w domu z dziatwą ;) to małżonek szanowny realizował swoje pasje. Zazdrościłam mu, jednak nie miałam pomysłu na siebie.
Aż tu nagle zaczął się blog :) Znalazłam SWOJĄ przestrzeń. Swoją pasję, tylko swoje sprawy :)) Blog połączył mnie ze światem który zostawiłam, z ktorego w pewnym momencie zniknęłam. Poznałam tylu fajnych ludzi :) Mam tyle fajnych koleżanek :) I to jest tylko MOJE :)) Dziękuję Wam bardzo za to wszystko. Bo ten blog jest dzięki temu, że tu zaglądacie i czytacie ten mój bełkot i oglądacie te moje wypociny spod maszyny.
Dziękuję Wam :) jestem dumna że tu jesteście !

Ech.. zasypało nas dziś calkiem :) a ja sobie siedzę i piszę .. i jest cudnie, wiecie??

A wczoraj dostalam prezent. Wyobraźcie sobie, że dostałam na własność cud generator :) Taki tefal mi zrobił mikołajkowy prezent :))
Cieszę się jak glupia, bo prasuje się nim genialnie :)))
także prosze odwołać wszystkie złe słowa na Tefala, że mi go nie dali ;))))

A żeby znowu tytułowi bloga się zadość stało - kilka fot :))






Sciskam gorąco,
Zasypana Zu :)

środa, 1 grudnia 2010

Mini warsztaty "Szycie na Gorąco" :)))


TU wszystkie informacje :)

Zapraszam Was Kochane wszystkie zainteresowane szyciem - popatrzeć, pogadać, poznać SIĘ :) I może coś wspólnie uszyć?

Będzie SUPER :)))

Ściskam bardzo gorąco :))

Zu

Wklajam :) z facebooka :)
informacji SZYCIE NA GORĄCO – LEGENDARNE KAPCIOCHY W GODZINKĘ! „mini warsztaty” podstaw szycia, dla mało zaawansowanych lub zupełnie niezorientowanych - dla każdego ! A co to takiego?
Zuza Górska autorka legendarnego szyciowego bloga http://www.szyciejestpiekne.blogspot.com/ przyjezdza do Warszawy z górskich ostępów specjalnie po to, by magicznym sposobem ;) nauczyć nas podstaw szycia – indywidualnie bądź grupowo!

Koszt: 54 zł

Efekt – własnoręcznie /samodzielnie lub z pomocą/ zaprojektowanie i uszycie pary swietnych kapci! Dla tych co nie lubią instytucji kapcia ;) może być portfel lub designerskie etui na telefon… :)

Cena zawiera:
Materiały – całe mnóóóostwo niezwykłych tkanin do wyboru!
Uszycie – samodzielne /pod zuzowym bacznym okiem/ lub przez mistrza maszyny Zuzannne – kapci wdług własnego wzoru i pomysłu! NA GORĄCO!
Kawa, herbata, ciacho i swietna atmosfera :) jak to w Lesie Rąk…
Zapraszamyyyy
LAS RĄK Hoża 41 dom. 100 – 15 i 16 grudnia w godzinach 12:00-19:00

SZYCIE NA GORĄCO! TYLKO U NAS JEST TAK FAAAJNIE!

MOŻNA SIĘ TEŻ ZAPISAĆ I MIEJSCE SOBIE ZABOOKOWAĆ NA 100% NA ODZINĘ OKRESLONA!
ZAPRASZAMY!!
zofia@lrlr.pl, karina@lrlr.pl Tel. 501248765

niedziela, 28 listopada 2010

Wróciłam i jestem :) a co się działoooo :)))

Jejku jejku :)
Wróciłam Kochane, cała i zdrowa :) Przeżyłam :)

Co tu dużo mówić, odzwyczaiłam się od TAKIEGO życia. Po przyjeździe w poniedziałek rano miałam jakiś nagły atak depresji, co poskutkowało płaczem i chęcią jak najszybszego powrotu do domu, jednak dzięki mamie która kazała mi przynajmniej jechać zobaczyć te warsztaty - zostałam ;)

Czuję się jakbym wpadła na tydzień do pralki, wywirowało mnie, było głośno kolorowo szybko i właśnie mnie wypluło z powrotem :)

Ale, pomijając momenty ;) było SUPER :)
Poznałam dziewczyny, tak samo nakręcone na szycie jak ja :), uczestniczki warsztatów, z którymi mogłam godzinami rozmawiać o krojeniu, szyciu, ściegach, maszynach tkaninach itd :))), poznałam dwie cudowne Agnieszki - z bloga Sorisso i Bramsole - i było głośno, kolorowo i chyba nasz śmiech było słychać daleeeekooo :))) no czad :) Naprawdę jestem pod wrażeniem jakości spotkania :))


Nie miałam tak naprawdę ani chwili oddechu, chociaż wydawało mi się, że czasu będę miała mnóstwo! Jakie ja plany miałam :) hehe, zapomniałam tylko że to Warszawa i że korki są i że wszędzie daleko ;)

W domu czekała na mnie góra prania i brudne podłogi ;) no i obrażone dzieci. Szczególnie Krystyna nie chce mi wybaczyć. Wyszłam dziś do rodziców na 15 minut i ona przez te 15 minut ryczała pod drzwiami.. Nie wiem jak na to zareagować, biedna, ale trochę terroryzuje :)

Mam taki mętlik, że ciężko coś sensownego napisać, tak czy siak głowę mam pełną pomysłów i planów, powera też mi nie brak, więc uważajcie ;))))

Aha, planuję przed Świętami jeszcze zorganizować mini warsztaty w Warszawie - szycia - więc jakby ktoś był chętny, to dajcie znać, żebym wiedziała czy jest sens :))
Generalnie chciałabym żeby warsztaty trwały kilka godzin, a ich rezultat żeby każdy wyniósł w dłoni ;)
Na początek myślę o warsztatach pt "szybkie kapcie" - czyli mini kurs obslugi maszyny i uszycia gotowych kapci. Przed Świętami prezent jak znalazł :)
No to jakby co, to wiecie ;)



Kilka zdjęć ku pamięci :)
Zdjęcia mało ostre ;) ale i tak cud że aparat przeżył, postawiony na spiczastej barierce ;)) Nad schodami :))



:)) Oj ale naładowałam akumulatoryy :))) Dzięki Kochane wszystkie moje wariatki :))
Moniko, Justyno, Zofio, Magdo, Reniu, Agnieszko i Agnieszko :)) Strasznie się cieszę, że Was poznałam :)))))) Inspirująco tak bardzo bardzo!!


Oszołomiona Zu

wtorek, 23 listopada 2010

Uwaga spotkanie :))

Uwaga uwaga,

Wszyscy chętni spotykają sie jutro - środa - o godzinie 18 pod kolumną Zygmunta :))
Dziewczyny, które sie wybierają proszę wyślijcie mi swoje numery tel na maila :)

Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia,

Zu

piątek, 19 listopada 2010

Pierwszy wyjazd bez ogona - strach, przerażenie i wyrzuty sumienia.

Ech..
Słuchajcie :) Planuję wyjazd do Warszawy - nie mówię, że jadę, bo wiecie jak to ostatnio z naszymi planami było. Tak więc, jeśli nic się nie wydarzy niespodziewanego, to w nocy z niedzieli na poniedziałek jadę do Warszawy na warsztaty kroju i modelowania. Jak o tym myślę, to normalnie trzęsę się jak galareta - po pierwsze, że musze ( chcę!) zostawić dzieci, dom i takie tam, po drugie że będę tam sama przez 5 dni, a po trzecie, że jak ja tam sobie poradzę :)?
Wiecie jak wyglądał mój wyjazd do Ikei na jeden dzień ;) Dzikus ze wsi.
A tu się porwałam na takie cuś. Najgorsze będzie chyba wyjście z domu ;) - w nocy zostawienie śpiących cieplutkich nóżek..ech.
Wiem że jak już będę na miejscu, to będę miała tyle rzeczy do zrobienia ( trzeba wykorzystać pobyt ;) że myślę, że będzie fajnie. Ale jak narazie trzęsę portkami że hoho.

Ja nie pamiętam jak się autobusem jeździ :) I w ogóle jakoś jeszcze sobie siebie nie wyobrażam ;)
Ech..brrr. trzymajcie kciuki. I żeby zima nastała dopiero po moim powrocie :)

Adrenalina powoduje że dużo szyję ;)) ale w sumie cały czas podobne rzeczy. Nie mam czasu żeby zrobić coś nowego, bo cały czas nie mogę się jakoś "obrobić" :)


Kapciochy różane ;)


I wełniana kopertówa :) z folkowym wnetrzem :)



Ojoj już tylko 3 dni....brrrrrr!!!

Zu

czwartek, 18 listopada 2010

Podsumowując

Ponieważ dobiegła końca kampania Tefal, chciałam podsumować te kilka dni z generatorem. Model jaki testowałam to Model GV7250.
Ponieważ miałam bardzo mało czasu, prasowałam co popadło ;)
Chyba zawsze tak jest z czymś "nowym" - że się chce tego używać ;) Z czasem zapęd się kończy ;) ale ba początku jest szaleństwo. Podobno trzeba uważać z piłą motorową, żeby nie wyciąć wszystkich drzew ;))

Generalnie generator ;) według mnie ma jedną wadę - cenę.
Oprócz tego nie zauważyłam, żeby mi coś w nim przeszkadzało. Poręczny jak na swoją wielkośc, szybko się nagrzewa ( naprawdę!), kabel można schować, łatwo się prasuje nawet syntetyczne tkaniny, a - no i sama "rączka" jest lżejsza od zwykłego żelazka.

Według mnie taki "ułatwiacz" to coś z półki "thermomixa" "roomby" o takich innych drogich ale pomocnych rzeczy.

Podsumowując - generator według mnie jest idealny na prezent - na przykład ślubny, rocznicowy - czy jakiś inny :)
Nie wierzę, że ktoś by się nie ucieszył :)
No albo dla kogoś "bardziej bogatego" :)

Ja z żalem się z nim rozstanę, bo było mi z nim wygodnie :)

Pozdrawiam i dziękuję za uwagę :)

Zu

środa, 17 listopada 2010

Lekcja szycia kapci peep toe - z tefalem w tle ;))

Kochane, wykorzystując okazję, że mam kamerę, a mam bo testuję generator Tefal, nagrałam filmik - poradnik - jak uszyć kapcie peep- toe.
Wiele z Was mnie o to pytalo, wiec prosze :) Mam nadzieje, ze zrozumiecie cos cokolwiek :) Jakby co, to pytajcie, postaram sie rozjasnic :)

Oprócz tego poprasowalam sobie jeszcze generatorem i jak do tej pory nie zauwazylam zadnej wady oprocz ceny. No moze kolejna wade zauwaze jak rachunek za prad przyjdzie ;))
Na podsumowanie jednak przyjdzie jeszcze czas, bo kampania konczy sie 18tego listopada.
W kazdym razie uprasowalam nawet koszule Michala, co rzadko sie zdarza, bo zazwyczaj jest tak - jak i tym razem zreszta, ze wraca ze szkoly, rzuca plecak i leci na drzewo, albo pali ognisko i i tak wszystko po jednym wyjsciu jest do prania.

Aha, padl mi laptop, wrocil dzis z naprawy, ale niestety nadal nie funguje tak jak powinien. Korzystam z pozyczonego, i tu sie jakies cuda dzieja jak probuje wpisac polska literke - wiec wybaczcie ich brak.

Aha, jak zwykle troche naszylam roznych rzeczy, jak nie padne na twarz, to pokaze ;)

Aha, postaram się jeszcze wrzucić zdjęcie tego wykroju potem :)



piątek, 12 listopada 2010

Film idzie!! O tefalu!

Słuchajcie, jestem w trakcie przesyłania filmiku pt "ja i generator" ;) - mam nadzieję, że uda się go przesłać, bo jest długi, a ja mam słaby internet.
Ale oby.

Nie wiem czy się Wam spodoba, czy nie - w każdym razie tak wyglądał mój pierwszy kontakt z tym urządzeniem.
Moje wrażenia ? Ogólnie pozytywne, ale.. ta cena! Gdybym miała wór pieniędzy na zbyciu, to pewnie chciałabym taki mieć :) Bo to jest jakieś ułatwienie życia.

No to idę się upić ;) żeby jakoś znieść to wystąpienie bądź co bądź publiczne ;))

Zu

PS. WIdzę, że coś sie nie mieści w kadrze, wobec czego podaję linka TUTAJ tu się mieści ;)
Uwaga, jeszcze druga część!


Myślałam, że to trwało dwie minuty, a trwało 15!! Jakby ktoś chciał obejrzeć nieucięte, to TUTAJ

UFF :)

sobota, 6 listopada 2010

Będziemy testować!



Kilka dni temu z radością przyjęłam zaproszenie do udziału w kampanii firmy Tefal. Moim zadaniem jest przetestowanie generatora pary Express Anti Calc GV7250. Napisałam że z radością? Ha, bo właśnie zajechałam mój stary generator - i z miłą chęcią wypróbuję taki co to niby się nim szybciej prasuje o 30% podobno :)
Od tych kilku dni od których wiem, że we wtorek mam go dostać, niczego nie prasuję - co skutkuje stertą atakujących ciuchów, pościeli i innych pogniecionych rzeczy ;)

No ciekawe, ciekawe..


Będę zdawać relację na bieżąco niemalże, bo do końca kampanii niewiele zostało - i obiecuję pisać prawdę, tylko prawdę i całą prawdę :) ( Znacie jakie są trzy góralskie prawdy nie ;)??

Aha - będę nagrywać filmiki pokazujące generator w akcji :) Kurde, kiepska ze mnie aktorka, mam nadzieję, że para utworzy zasłonę dymną :)


Pozdrawiam serdecznie i idę kończyć kopertówkę ;)

Zu

środa, 3 listopada 2010

Żeby znowu było kolorowo!

Kilka moich ostatnich wpisów miało kolor szary.
Mam nadzieję, że takie będą się zdarzać bardzo rzadko.

Ten wpis będzie kolorowy. Bo mam taką chęć życia i działania jak jeszcze nigdy. Chcę kochać, jeść, biegać, bawić się, uczyć, szyć -po prostu żyć! Chcę wyrwać od życia jak najwięcej! Wszystko co najlepsze!

W szale szycia, niejedzenia i niespania powstało kilka rzeczy:

Kolejna torba hobo - jestem zakochana w ich kształcie i w tym jak się układają " na człowieku".


W środku jest etui na telefon, którego jakoś nie udało się uwiecznić na zdjęciu.

Do kompletu powstał portfel, w takich samych kolorach.



Powstała również kolejna szara hobo - z paseczkowym wnętrzem.


I kapcie :)




I jeszcze taki słodki portfelos - mam nadzieję, że nie zdradziłam żadnej "tajemnicy" pokazując te zdjęcia ;)





I jeszcze kilkanaście innych rzeczy:)

Z racji strasznej mocy twórczej postanowiłam się "rozwinąć" i szykuję sobie większą pracownię, w kamienicy na rynku w Krośnie. Myślałam, że zrobię to jak Krysia będzie starsza, ale teraz wiem, że nie mam na co czekać - a nawet wszystko składa się tak, że będę miała możliwość tam działać już niedługo. Zresztą pomysłów mam mnóstwo :)
Także uwaga! NADCHODZĘ :))

ZU

wtorek, 2 listopada 2010

Wyniki candy!

Zgodnie z obietnicą drogą losową wybrałam dwie osoby, które nagrodzę kapciochami.
Bardzo dziekuję za udział w zabawie wszystkim biorącym udział ;) Szkoda, że zbiegło się to z takim smutnym czasem u nas.
Także uwaga uwaga:

Jedną parę kapciochów wygrała: Nelka
Drugą parę: Patrycja

Bardzo proszę dziewczyny o szczegóły - jakie kolory, wzory rozmiary :) No i serdecznie gratuluję:)

Do losowania użyłam internetowego losowacza, niestety nie miałam jak zrobić tego jakoś fajniej.



Dużo myśli kłębi mi się w głowie.
Z jednej strony jest mi smutno i jestem przygnębiona, szczególnie jak widzę cierpienie mojej Mamy - tak, że nie chce mi się nic, a z drugiej mam niesamowity "power" do działania. Tak naprawdę uszyłam bardzo dużo rzeczy przez ostatnie kilka dni, nie chce mi się ani spać, ani jeść. A jak szyję to jakoś tak mi dobrze.
Życie jest tak kruche i ulotne, tak bardzo chciałabym wykorzystać każdą sekundę i niczego nie żałować.
Śmierć mojej Babci i Dziadka dosadnie uświadomiła mi, że nie jestem już dzieckiem, że jak ja byłam w wieku moich dzieci, to moi dziadkowie byli w wieku moich rodziców - a przecież ja tak dobrze to pamiętam i przeraża mnie jak szybko to minęło!

Powtarzając za Rybowiczem:

Nie, nie zrobisz nic.



Trzeba żyć!

Po prostu trzeba żyć!

Trzeba żyć!

Trzeba żyć w więzieniu

i trzeba żyć

w zakładzie dla obłąkanych.

Trzeba żyć, po prostu trzeba żyć!



Na obczyźnie

i w nieznośnej

domowej atmosferze.

Trzeba żyć

z listem gończym za tobą

i z wyrokiem śmierci

bez apelacji.

I z rakiem płuc.

I kiedy statek tonie.

I kiedy samolot spada.

I kiedy już nie można żyć,

już nie.

Trzeba żyć!



Trzeba żyć!

Po prostu trzeba żyć!

Trzeba żyć,

gdy zawierucha

i mróz,

i brak butów na zimę.

Gdy strasznie źle,

i gdy jeszcze gorzej.

Gdy brak listów

i pieniędzy,

i brak nadziei:

trzeba żyć!



Gdy brak dziecka i kobiety,

w ogóle kogoś bliskiego:

jeszcze musimy żyć.

Trzeba żyć w szpitalu,

i w strasznej nędzy,

i w strasznej rozkoszy.

Żyć, po prostu trzeba żyć!



Nie, nie zrobisz nic.

Trzeba żyć!

Po prostu trzeba żyć!

Trzeba żyć!

Trzeba żyć z przyjaciółmi,

i bez przyjaciół.

Z wrogami.

W Polsce.

Trzeba żyć,

po prostu

trzeba żyć!






Zu

poniedziałek, 1 listopada 2010

Pierwszy listopada

Dzielę się z Wami kolejną smutną dla mnie informacją.
Dziś zmarł mój dziadek. Przemijalność i nieuniknioność przeraża.

środa, 27 października 2010

Zmiana terminu!

Kochani, w związku z tym, że jutro jedziemy na pogrzeb, nie będę mieć możliwości przez najbliższe dni, wylosowania dwójki szczęśliwców - wobec czego przenoszę termin zakończenia candy na wtorek - 2 listopada. Mam nadzieję, że wybaczycie?

A żeby nie było tak strasznie smutno, zamieszczam na pocieszenie kilka zdjęć:






PS. Bardzo dziękuję za wszystkie słowa otuchy, w kupie raźniej jak to mówią.

piątek, 22 października 2010

Czasem słońce, czasem deszcz

W ostatnim poście obiecałam, że napiszę co ciekawego się u nas działo.
Otóż, tak naprawdę chyba dzięki Asi z GreenCanoe odwiedzili nas "werandowcy countrowcy" - tzn Asia i Rafał z Werandy Country. Były to bardzo fajne odwiedziny, które mam nadzieję, nie "poskutkują" jedynie pięknymi zdjęciami ale również fajną znajomością :)

Chciałam napisać więcej na temat ich wizyty, bo generalnie kilka dni przed ich przyjazdem mieliśmy nie pomalowane schody ( o obiecałam, że pomalujemy, choć Asia mówiła, że nie muszę ;)) i był w domu ogólny "sajgon". A jak już przyjechali, to słońce zachodziło na wschodzie, a w nocy był dzień ;) i było naprawdę "kolorowo" :)
Efekty będziecie mogli podziwiać w Werandzie Country - jednak pewnie dopiero za rok :)

Jednak cała radość i pozytywne emocje związane z ich wizytą były cały czas wymieszane ze smutkiem. Niestety od kilku dni prawie codziennie docierała do nas jakaś straszna informacja. Ostatnią z nich była ta, o śmierci mojej babci. I jakkolwiek śmierć starszej osoby jest rzeczą "naturalną" - tak okoliczności w jakich babcia zmarła są już nienormalne i naprawdę ciężkie do zrozumienia i uwierzenia w to co się stało. Nie wiem czy powinnam o takich rzeczach tutaj pisać, nie wiem czy to nie ekshibicjonizm. Jednak inaczej nie potrafię. Dzielę się z Wami radościami, podzielę się też smutkiem. Przecież życie to nie tylko śmiech i dyskoteka.
Otóż moja babcia zmarła w drodze do szpitala po tym, jak w jej mieszkaniu wybuchł pożar. Mieszkała sama, daleko od nas. Przykro mi, że nie zdążyłam jej powiedzieć że wiele dla mnie znaczyła, że dzięki niej robiłam tak wiele rzeczy, kiedy moi rodzice pracowali. Że nosiła mi plecak i gotowała obiady. Że mówiła rodzicom że grałam na fortepianie wtedy, kiedy ja jeździłam na wrotkach.. Babciu, wiem że to przeczytasz. Pokaż to też Wojtkowi. I babci Krysi. Bo wiem, że już jesteście razem..



Dowiedzieliśmy się też o chorobie kilku bliskich nam osób, jednej z nich lekarze nie dają szans. A ja się pytam do cholery - jak może nie być szans? No jak?? Jak były, to nikt się nie zorientował jaka to choroba! Pomimo wizyt w szpitalu, badań! Jak to jest mozliwe!? Ja się nie zgadzam na taki świat!

Czemu w jednej sekundzie nasze plany, marzenia, nasze szczęście może prysnąć jak bańka mydlana i nie mamy na to żadnego wpływu? Choćbyśmy drapali pazurami, krzyczeli i walczyli do utraty tchu??
Trzeba o tym pamiętać i łapać każdą chwilę, każdy dzień, każdy uśmiech dziecka i każdy promień słońca. Cieszyć się z każdej danej szansy i nie być małostkowym. Dziękować za zieloną trawę i niebieskie niebo! Trzeba żyć! Trzeba życ!


Zu

poniedziałek, 18 października 2010

Uwaga uwaga :) urodzinowe CANDY :)

Ja nie wiem jak to możliwe, że za kilka dni minie rok od założenia przeze mnie tego bloga. To straszne że ten czas tak leci. Z jednej strony cały czas się na coś czeka, a z drugiej cały czas żałuje, że to już.
Wydaje mi się, że ten rok minął jakby to były trzy miesiące.
Kiedyś tato wytłumaczył mi dlaczego czas "goni" coraz szybciej. Przecież gdy mieliśmy dwa lata, rok to była połowa naszego zycia. Gdy mamy lat 30 to jest już tylko 1/30. A jak będziemy mieć 80?

W związku z taką rocznicą ogłaszam candy. Do wygrania będą dwie pary kapciochów. Tzn dla dwóch osób ;) W wybranym wzorze i rozmiarze :)
Nie wiem jaką datę wyznaczyć na zakończenie - w sumie powinna być rocznicowa - ale trochę się "zgapiłam" i to trochę za krótko chyba - bo 23.X. Więc może 28 X? Okej, 28 :)
Zatem do 28 proszę o zgłoszenia w komentarzach pod postem :) I o zamieszczenie informacji na swoim blogu :)

Poniżej przykładowe zdjęcia słodyczy ;)









A niebawem napiszę co się działo jak nic nie pisałam :) A działo się coś ciekawego :)
( o ile internet mi całkiem nie sfrunie za górę - bo testuje moją cierpliwość ;))jak na razie ;))

Uściski!!!

ZU

wtorek, 28 września 2010

W domu najlepiej :)

Drodzy odwiedzający :)
Zacznę od zakończenia historii z wyjazdem do Warszawy. Otóż jedyne co mogłam zrobić, a i tak z wielkim trudem organizacyjnym, to pojechać rano i wrócić wieczorem. Bartek ledwo chodził, więc do pomocy ściągnęliśmy ciociobabcię.
Wyjechałam busem o godzinie 7.20 rano. W Jankach byłam koło 13. Około 15 miała tam dojechać moja mama, miałyśmy spakować zakupy i z powrotem na południe ;)
Pomijam to, że jak wysiadłam w Jankach to miałam ochotę wskoczyć w pierwszy samochód jadący w stronę Radomia ;) albo uciec do najbliższego lasu ;) Chyba zdziczeliśmy w tym Piekle. W Warszawie ostatni raz byłam dwa lata temu. A kiedyś tam mieszkałam i umiałam tam żyć. Dziwne.

Na kartce miałam wydrukowane co chcę kupić - żeby nie tracić czasu i jak najszybciej wrócić do DOMU. I chociaż wiedziałam, że będzie to mega wykańczające przeżycie psychicznie i fizycznie to gdzieśtam tliła się nadzieja, że uda się to załatwić sprawnie, szybko i bezboleśnie.
Oczywiście dopadła mnie migrena i naprawdę miałam chwilę zwątpienia. Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich, których widziałam tam kręcących się kilka godzin z dziećmi. Bo ja sama miałam naprawdę szczerze dość. Być może za dużo chciałam jak na jeden raz ;) No ale nie będę przecież co tydzień do Ikei jeździć :) Chciałam tylko szafę ;) i jakieś duperele.
Okazało się że mam dwa wielkie wózki gratów, wypadnięty dysk od pakowania tych gratów na te wózki, ból głowy uniemożliwiający normalne myślenie, przed nosem kolejkę a na parkingu samochód, na dach którego trzeba będzie to wszystko samodzielnie zapakować - a do domu jakieś 370 km a zbliża się 20ta.
Nie pytajcie co ja wtedy po nosem gadałam sama o sobie do siebie ;)
Aha, pomijam fakt, że jak już po wszystkich perturbacjach przy kasie dolazłyśmy w końcu do samochodu i otworzyłam bagażnik to mało nie zemdlałam. Samochód był JUŻ wypełniony po dach a my miałyśmy dwie szafy, i dwa wózki !
Mama zapragneła przewieźć część wyposażenia gabinetu z Warszawy do gabinetu w Krośnie ;/ Więc między innymi na siedzeniach pasażerów siedziały ogromne żółte dmuchane piłki rehabilitacyjne ;) z uszkami ;)
Dobrze że mój genialny umysl nakazał mi w tej sytuacji znaleźć wentyle ;) I tak wyobraźźcie sobie mnie ściskającą przed sobą wielką żółtą piłkę a moją mamę obok skaczącą na takiej samej ( no żeby wypuścić powietrze ;)) - bo ja chciałam "na pakera" klatą, a moja mama ( w końcu już podwójna babcia ;))) musiała użyc ciała :)
CYRK!
Jak już się w końcu spakowałyśmy to ja siedziałam twarzą przy szybie a jeszcze miałyśmy do odbioru 3 pudła z magazynu zewnętrznego - znajdującego się kilka kilomterów dalej.
Mężczyźni by tego nie przeżyli ;))

Dojechałyśmy późno ale szczęśliwie, w stanie agonalnym ;)

Szafy stoją, ubrania jeszcze nie posegregowane i nie poskładane są rozwleczone przez Krysię po całym domu, więc nawet mi się nie chce myśleć ile dziś mnie czeka sprzątania.

A nawiązując do tematu bloga - pokazuję co ostatnio szyłam - bo nie myślcie sobie że nie szyłam :) Sama nie wiem skąd mam tyle pary - bo naprawdę ostatnio to jakiś sajgon był. Nawet jadłam na stojąco. Ale no nie ma czasu! :)


Torba szara bardzo duża wełniana - typu hobo. Strasznie mi się podoba taki kształt. Mam wrażenie że bardzo ładnie się układa :)


Też duża i też hobo - tylko że dżinsowa :)



I takie kapciochy :) dawno ich nie szyłam :)



A, i taką czarną dużą kopertówkę ;) wiem że to już było ;)ale co mi tam :)





Idę ogarniać sytuację , może jeszcze jedną kawę wypiję dla dopingu i idę ;)
Bartek pojechał na kontrolę z kolanem, a ja z oboma potworami siedzę w domu, bo Michał wczoraj w szkole się źle czuł - Pani do mnie zadzwoniła, żebym po niego przyjechała. Podejrzewałam że ściemnia, bo nie nauczył się na trąbkę, i nawet mu zaproponowałam, że go zwolnię z samej trąbki ale niech zostanie na lekcjach, ale nie zgodził się na to.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam jak po wyjściu z samochodu przed domem wziął i rzygnął ( Jejku przepraszam za takie brzydkie słowo!) - bo to oznaczało że nie ściemniał :)) że nie chciał mnie oszukać ;) A wiecie, w tym wieku to mogą się zacząć takie próby sił, nie?


Aha, i jeszcze sprawa organizacyjna.
Nie wiem co się dzieje z moją pocztą, ale zauważyłam, że maile dochodzą do mnie z opóźnieniem - i co najgorsze wpasowują się w miejsce w którym powinny być - tzn między tymi co przyszły o dobrej porze - i ja nie wiem czy one przyszły niektóre czy nie. Więc jeśli ktoś coś do mnie pisał, a ja nie odpisałam, to proszę o RIPLEJ :))

Sciskam mocno i dziękuję Wam bardzo!

Zu

Ps. Pogoda fatalna, a my bez gazu nadal.