wtorek, 24 maja 2011

Modobranie

Śniło mi się, że pisałam posta na blogu :) - chyba najwyższy czas zrobić to naprawdę :)

Po pierwsze dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi wpisami, odpowiadając na pytania, otóż portfele usztywniam grubą flizeliną, tak samo jak kopertówki - z tym, że kopertówki jeszcze sztywnikiem :)

Poniżej klika rzeczy przygotowanych specjalnie na Modobranie :)







Informajce o modobraniu możecie zneleźć klikając na plakat po prawej :) Serdecznie zapraszam :)

A tu jeszcze jedwabne kopertówki - laptopówki :) 100 % jedwabiu :))




No to idę, bo maszyna stygnie ;)))

Zuzia

Ps. Czy ja już wspominałam, że nie cierpię upałów? 29 stopni!! No przegięcie! ;)

środa, 18 maja 2011

Spojrzenie

Po krótkich wakacjach, jestem z powrotem. Od progu wciągnął mnie wir rzeczy do zrobienia. Zresztą jestem zwolennikiem teorii ( chyba ją nawet sama wymyśliłam ), że czas się skurczył, że godzina dziś nie jest tak samo długa jak godzina 10 lat temu. Tylko jeszcze naukowcy tego nie dowiedli :) ale mówię Wam, moje badania i ankieta wśród znajomych pozwala wierzyć w jej słuszność :)

Tytuł posta chodził mi po głowie od powrotu. Jak różne spojrzenie mamy na to co widzimy. Zależy to od wieku, miejsca...płci?
W Dubrovniku - ja, mąż, mama, tato, zachwycamy się architekturą, uliczkami tak wąskimi że sąsiedzi z naprzeciwka mogą sobie podać kawę przez okno, dyskutujemy o tym jak szybko miasto zostało odbudowane, przyglądamy się okolicznym wzgórzom gdy nagle słyszymy rozmowę chłopców - naszych, mojego syna Michała i brata Wawy: Ty, Wawa!! No? Widziałeś to??? ( My wstrzymujemy oddech, cóż to taki zachwyt wzbudziło w naszym synu - czy fontanna, a może kolorowe okiennice, a może dźwięki niezwykłej muzyki dochodzące z oddali ) - Wawa!! Widziałeś kiedyś BRĄZOWEGO GOŁĘBIA???

Przypomniała mi się scena z flimu o Beavisie i Buttheadzie, gdy z wycieczką trafili nad Niagarę i gdy wszyscy z podziwem patrzyli na tony spadającej wody, oni z nie mniejszym patrzyli na spłuczkę w toalecie działającą na ruch ;)))

Dziadkowie którzy byli z nami, mieli okazję widzieć Dubrownik przed bombardowaniami, ponad 30 lat temu. Oni zapamiętali zniszczone domy i biedę.

Krysia najprawdopodobniej zapamiętała lody :)) A, i pewnie kamyczki :))

Ja za to odpoczęłam od codzienności, która przed wyjazdem trochę mnie zmęczyła. Jedna choroba za drugą, szpitale wirusy. Nie chciało mi się dotykać maszyny. A gdzieś w połowie wyjazdu już siedziałam z kartką i ołówkiem i rysowałam co uszyję jak tylko wrócę :))
Tak więc z nową energią - jestem :)) Szyjemy jak szalone, smiejemy się przy tym, żartujemy, złościmy i co najgorsze - JEMY ;))) Mając pracownię na Rynku nie obejdzie się od wyjść na pizzę ;))

A efekty naszej pracy na zdjęciach poniżej :) My jesteśmy dumne, nam się podoba :) Ale wiecie jak to z tym spojrzeniem..

Torba z drelichu i skóry :)









Kolejna torba - bardzo pracochłonna. Ale dla takiego efektu...no chyba warto :))






I kopertówka - trochę jakby inna niż ostatnio :)



I portfelik różany - też takiego nie było jeszcze :)



I czerwony :)


O i jeszcze taka kopertówka może :))


A teraz szyjemy dzień i noc :) z myślą o nadchodzącym Modobraniu, które odbędzie się w Warszawie już w przyszły weekend. Zapraszam wszystkich, którzy chcieliby na żywo obejrzeć moje torebki, kopertówki i inne przyrychtunki ;))


Pozdrawiam i życzę mądrego, świeżego, subiektywnego - spojrzenia :)))

Zuzia

wtorek, 3 maja 2011

Wakacyjne spodnie :))))




Po pracowitych tygodniach wreszcie majówka. Gdyby nie to, że jestem tak daleko od domu, na pewno spędziłabym ją przy maszynie :) . A tak - odpoczywam. Nic nie robię :) Nadrabiam tylko zaległości internetowo komputerowe.
Jak już kiedyś wspominałam, w czasie wakacji pracujemy 24h/dobę, wobec czego nasze wakacje to wyjazdy na narty zimą i takie wycieczki jak ta teraz :)
Długi weekend zrobił się dla nas wyjątkowo długi, bo w szkole u Michała są matury więc właściwie cały tydzień bez szkoły :) Udało nam się wyjechać do Chorwacji. Nie byłam tu nigdy wcześniej, słyszałam tylko opowieści jak to tu mąż za kawalera nurkował ;)
Przejechanie "jednym cięgiem ;)" ponad 1300km z dwójką dzieci wcale nie jest proste, na pierwszej stacji benzynowej ( jakieś 10km od domu) dzieci juz jadły hotdogi ;))
Ale dotarliśmy i ...no tak. Inny świat. Południowo. Ciepło. Trochę ciasno :)
Ostatni raz byłam nad morzem ....nie pamiętam! Jakoś nie ciągnie mnie do tłumów wysmarowanych olejkami, do stykających się kocy i tego wszystkiego co związane jest z pełnią sezonu na plaży :) Ale teraz to co innego :) Cicho, pusto :) I co że woda zimna. Zimna nie zimna, nogi moczyć się da ;) Poza tym przyjechaliśmy tu całą komuną rodzinną, bo ja mąż dzieci, rodzice brat no i dziadkowie :)) taka rodzinna socjalizacja ;))

Ale miałam o spodniach. No właśnie. Uszyłam sobie sama ( podobno ;) - dzięki Aniu :)))) spodnie. Dwie pary :))
Jedne lekkie jasne z zakładkami, podwijane. Drugie granatowe ( tu bez Ani nie miałabym ani jednej nogawki ;) - nie no dobra, miałbym jedną i kieszeń ;) - w popłochu przedwyjazdowym Ania mi je wręcz wyrwała i powiedziała że mi je uszyje ;)))
Jestem z nich bardzo zadowolona :) Pewnie wejdą do produkcji :) Jasne są uszyte z lekko rozciągliwego materiału, co sprawia, że naprawdę są bardzo wygodne, można w nich kucać, klękać i takie tam różne sztuczki robić :)

Mąż mój mnie woła na spacer, więc wrzucam Wam "ciepłe" zdjęcia ( podobno w PL zimnica?) wakacyjnych spodni, mnie i dzieci :)

Pozdrawiam serdecznie,

Zuzia