piątek, 22 października 2010
Czasem słońce, czasem deszcz
W ostatnim poście obiecałam, że napiszę co ciekawego się u nas działo.
Otóż, tak naprawdę chyba dzięki Asi z GreenCanoe odwiedzili nas "werandowcy countrowcy" - tzn Asia i Rafał z Werandy Country. Były to bardzo fajne odwiedziny, które mam nadzieję, nie "poskutkują" jedynie pięknymi zdjęciami ale również fajną znajomością :)
Chciałam napisać więcej na temat ich wizyty, bo generalnie kilka dni przed ich przyjazdem mieliśmy nie pomalowane schody ( o obiecałam, że pomalujemy, choć Asia mówiła, że nie muszę ;)) i był w domu ogólny "sajgon". A jak już przyjechali, to słońce zachodziło na wschodzie, a w nocy był dzień ;) i było naprawdę "kolorowo" :)
Efekty będziecie mogli podziwiać w Werandzie Country - jednak pewnie dopiero za rok :)
Jednak cała radość i pozytywne emocje związane z ich wizytą były cały czas wymieszane ze smutkiem. Niestety od kilku dni prawie codziennie docierała do nas jakaś straszna informacja. Ostatnią z nich była ta, o śmierci mojej babci. I jakkolwiek śmierć starszej osoby jest rzeczą "naturalną" - tak okoliczności w jakich babcia zmarła są już nienormalne i naprawdę ciężkie do zrozumienia i uwierzenia w to co się stało. Nie wiem czy powinnam o takich rzeczach tutaj pisać, nie wiem czy to nie ekshibicjonizm. Jednak inaczej nie potrafię. Dzielę się z Wami radościami, podzielę się też smutkiem. Przecież życie to nie tylko śmiech i dyskoteka.
Otóż moja babcia zmarła w drodze do szpitala po tym, jak w jej mieszkaniu wybuchł pożar. Mieszkała sama, daleko od nas. Przykro mi, że nie zdążyłam jej powiedzieć że wiele dla mnie znaczyła, że dzięki niej robiłam tak wiele rzeczy, kiedy moi rodzice pracowali. Że nosiła mi plecak i gotowała obiady. Że mówiła rodzicom że grałam na fortepianie wtedy, kiedy ja jeździłam na wrotkach.. Babciu, wiem że to przeczytasz. Pokaż to też Wojtkowi. I babci Krysi. Bo wiem, że już jesteście razem..
Dowiedzieliśmy się też o chorobie kilku bliskich nam osób, jednej z nich lekarze nie dają szans. A ja się pytam do cholery - jak może nie być szans? No jak?? Jak były, to nikt się nie zorientował jaka to choroba! Pomimo wizyt w szpitalu, badań! Jak to jest mozliwe!? Ja się nie zgadzam na taki świat!
Czemu w jednej sekundzie nasze plany, marzenia, nasze szczęście może prysnąć jak bańka mydlana i nie mamy na to żadnego wpływu? Choćbyśmy drapali pazurami, krzyczeli i walczyli do utraty tchu??
Trzeba o tym pamiętać i łapać każdą chwilę, każdy dzień, każdy uśmiech dziecka i każdy promień słońca. Cieszyć się z każdej danej szansy i nie być małostkowym. Dziękować za zieloną trawę i niebieskie niebo! Trzeba żyć! Trzeba życ!
Zu
Otóż, tak naprawdę chyba dzięki Asi z GreenCanoe odwiedzili nas "werandowcy countrowcy" - tzn Asia i Rafał z Werandy Country. Były to bardzo fajne odwiedziny, które mam nadzieję, nie "poskutkują" jedynie pięknymi zdjęciami ale również fajną znajomością :)
Chciałam napisać więcej na temat ich wizyty, bo generalnie kilka dni przed ich przyjazdem mieliśmy nie pomalowane schody ( o obiecałam, że pomalujemy, choć Asia mówiła, że nie muszę ;)) i był w domu ogólny "sajgon". A jak już przyjechali, to słońce zachodziło na wschodzie, a w nocy był dzień ;) i było naprawdę "kolorowo" :)
Efekty będziecie mogli podziwiać w Werandzie Country - jednak pewnie dopiero za rok :)
Jednak cała radość i pozytywne emocje związane z ich wizytą były cały czas wymieszane ze smutkiem. Niestety od kilku dni prawie codziennie docierała do nas jakaś straszna informacja. Ostatnią z nich była ta, o śmierci mojej babci. I jakkolwiek śmierć starszej osoby jest rzeczą "naturalną" - tak okoliczności w jakich babcia zmarła są już nienormalne i naprawdę ciężkie do zrozumienia i uwierzenia w to co się stało. Nie wiem czy powinnam o takich rzeczach tutaj pisać, nie wiem czy to nie ekshibicjonizm. Jednak inaczej nie potrafię. Dzielę się z Wami radościami, podzielę się też smutkiem. Przecież życie to nie tylko śmiech i dyskoteka.
Otóż moja babcia zmarła w drodze do szpitala po tym, jak w jej mieszkaniu wybuchł pożar. Mieszkała sama, daleko od nas. Przykro mi, że nie zdążyłam jej powiedzieć że wiele dla mnie znaczyła, że dzięki niej robiłam tak wiele rzeczy, kiedy moi rodzice pracowali. Że nosiła mi plecak i gotowała obiady. Że mówiła rodzicom że grałam na fortepianie wtedy, kiedy ja jeździłam na wrotkach.. Babciu, wiem że to przeczytasz. Pokaż to też Wojtkowi. I babci Krysi. Bo wiem, że już jesteście razem..
Dowiedzieliśmy się też o chorobie kilku bliskich nam osób, jednej z nich lekarze nie dają szans. A ja się pytam do cholery - jak może nie być szans? No jak?? Jak były, to nikt się nie zorientował jaka to choroba! Pomimo wizyt w szpitalu, badań! Jak to jest mozliwe!? Ja się nie zgadzam na taki świat!
Czemu w jednej sekundzie nasze plany, marzenia, nasze szczęście może prysnąć jak bańka mydlana i nie mamy na to żadnego wpływu? Choćbyśmy drapali pazurami, krzyczeli i walczyli do utraty tchu??
Trzeba o tym pamiętać i łapać każdą chwilę, każdy dzień, każdy uśmiech dziecka i każdy promień słońca. Cieszyć się z każdej danej szansy i nie być małostkowym. Dziękować za zieloną trawę i niebieskie niebo! Trzeba żyć! Trzeba życ!
Zu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zuzia... Przytulam :*
OdpowiedzUsuńOj Zuzieńko, to się porobiło - przytulam mocno
OdpowiedzUsuńPrzykro mi ..śle uściski
OdpowiedzUsuńNajważniejszyjest ostatni fragment Twojego postu. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńMasz rację...trzeba cieszyć się każdym drobiazgiem, każdą rozmową. Wszyscy to wiemy, tylko czasem, w pedzie codzienności zatracamy to, co najważniejsze. Przytulam.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, bardzo się ciesze, że będę mogła podziwiac Wasze miejsce na ziemi w Werandzie, od dawna ją kupuję i zawsze wzdycham z zachwytu nad przepieknymi wnętrzami, które tam przedstawiają :)
OdpowiedzUsuńPo drugie, jesteśmy w identycznej sytuacji, bardzo bliska nam osoba, która niezmiennie tryskała humorem, fantastycznym samopoczuciem i wydawała się okazem zdrowia, usłyszała kilka dni temu podobny wyrok :( do tej pory nie możemy otrząsnąć się z szoku, uwierzyć, że to prawda, pogodzić się z tym? Jak? Mam podobne przemyślenia. Nie mamy wpływu na takie rzeczy i takie sytuacje, nie mamy wpływu na to co nam napisane gdzies tam na górze.. jedyne co pozostaje to cieszyć sie tu i teraz tym co mamy, a mamy tak niewiele.. tylko tę nadzieję..
Mocno przytulam!!!!
OdpowiedzUsuńA sesji w Werandzie serdecznie gratuluję!
Pozdrawiam
niektóre pytania nigdy nie otrzymają odpowiedzi :/ bardzo mi przykro
OdpowiedzUsuńZu, niestety... życie nie zawsze jest kolorowe. W tym roku moja babcia też odeszła. Ale tłumaczę sobie, że teraz nie cierpi, nic ją nie boli, jest w lepszym świecie i jest szczęśliwa... I mnie pilnuje tam z góry, obie babcie...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZuziu zacznę od przyjemnych spraw. Po pierwsze masz cudowny, nowy banerek! Po drugie cieszę się, że będzie nam dane oglądać Twoje miejsce na tym ziemskim padole.
OdpowiedzUsuńA nieszczęścia zdarzają się co ułamek sekundy, ale jeśli dotyczy to naszych bliskich nie zgadzamy się na taki porządek rzeczy. Ja też się nie zgadzam, bo ciągle drżę na myśl, że moich najbliższych mogłoby zabraknąć. I tak jak piszesz, znajdujmy szczęście w drobnostkach i spotykajmy się z ludźmi aby rozmawiać i czuć się w ich towarzystwie dobrze.
Ciepełko zostawiam!
Dziękuje za wszystkie komentarze. Rzeczywiście zazwyczaj wiemy co jest ważne, co należy pielęgnować. Jednak ja czasem zapominam - jak krzyczę na Michała, jak wściekam się na Bartka, jak czasem po prostu brak mi cierpliwości - i potem tego żałuję. I zawsze obiecuję sobie wieczorem, że następnego dnia będe pamiętać.
OdpowiedzUsuńEch..
Wiem kochana co czujesz, ja pożegnałam w lutym babcię... Trzymaj sie!
OdpowiedzUsuńtak mi przykro Zuziu..a jeśli chodzi o ten brak szans..zawsze można coś wywalczyć własnym nastawieniem i wiarą w rzeczy z pozoru niemożliwe!
OdpowiedzUsuńprzesyłam Ci uściski i gratulacje sesji
Just
Zuziu wiem co czujesz, ja 18 lat temu straciłam kochanego dziadka który miał 2 serca - jednym byłam ja a drugim o 6 lat ode mnie młodsza jego córka - i wydaje się jakby to było wczoraj nawet nie zdążyłam powiedzieć mu jak bardzo go kocham ale wiem że tam jest mu dobrze. Trzymaj się kochana. I gratuluję sesji.
OdpowiedzUsuńZuziu bardzo się cieszę, że pozwolisz nam zajrzeć do swojego piekiełka:)
OdpowiedzUsuńA co do tych przykrych spraw to bardzo mi przykro.Wszyscy tak mamy, że nie zgadzamy się na wszystkie nieszczęścia które spadają na naszych najbliższych. Trzymaj się.
Uściski mocne Aga.
Zuzia...bardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńprzytulam mocno ...
OdpowiedzUsuńCiepełko i dobre myśli przesyłam...
OdpowiedzUsuńZuzia bardzo mi przykro ... przytulam mocno...
OdpowiedzUsuńZuzia tak bardzo, bardzo mi przykro. Ściskamy Was mocno!
OdpowiedzUsuńDołączam się do przytulań i pozdrowień, to bardzo smutne :( Jednak cieszmy się, masz rację, wszystkim, czym tylko możemy.
OdpowiedzUsuńjestem u Ciebie pierwszy raz przykro mi, że trafiam na taką notkę, bo po pozostałych widzę, że bnardzo z Ciebie utalentowana osoba, pięknie szyjesz! uszycie portfela to dla mnie magia! Także mam nadzieję, że po złych i smutnych chwilach wyjdzie słońce na Twoje niebo... wtedy zapraszam do mnie:) kiedyś:)
OdpowiedzUsuńwiolussiek.blogspot.com
przykro mi.... ale zgadzam sie też z Twoimi ostatnimi słowami w tym poście! trzeba nauczyć sie dziękować za zieloną trawę! a walczyć też trzeba, chociaż nie dają szans...
OdpowiedzUsuńNiestety tak tez trzeba pisać. piszę niestety bo to smutne. Ale to właśnie jest otaczajace nas życie.
OdpowiedzUsuńA śmierć... zawsze bedzie nas otaczać :(
A takie nie dawanie szansy też znam i cholercia mnie bierze, bo po co człowiek dba i płaci, skoro sa tacy lekarze którzy potrafią zawalić wszystko :(
Przytulam mocno i gorąco troszkę ciepełka leci do Ciebie
Trzymam kciuki. Wiesz, trzeba mieć nadzieję. W każdej sekundzie życia!
OdpowiedzUsuńTrudno cokolwiek napisać, bo wiem jak boli ale pięknie ujełaś to na końcu. Pozdrawiam serdecznie i współczuję.
OdpowiedzUsuńbardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuń