Podobno już wiosna. Dziś nawet trochę ją poczułam, chodząc w swetrze i rajstopach. Ale ciężko mi uwierzyć, że to już. Że zima się skończyła. To kiedy ona była? Dlaczego wydaje mi się, że cały czas na nią czekam? Że jeszcze jej nie było?
Pewnie dlatego, że przez ostatnie miesiące w naszym życiu wiele się działo :) I co najfajniejsze w tym wszystkim, to były prawie same pozytywne wydarzenia :)))
Zaczęło się chyba od wizyty Werandy Country, która to miała być ostatnim "obowiązkiem" po lecie, które całe przepracowaliśmy. Po Werandzie już miała być tylko cisza i spokój. Niestety zaraz potem zmarła moja babcia, a potem dziadek, co niestety nie wprowadziło spokoju w nasze życie, tylko smutek i trochę strach.. Dlatego też dziarsko pojechałam na warsztaty konstrukcji odzieży do Warszawy ( pomyślałam wtedy chyba, że nie ma na co czekać..) gdzie poznałam dziewczyny, z którymi zaprzyjaźniłam się tak bardzo, że cała banda przyjeżdża do mnie na sabat szwaczek, za dwa tygodnie :))))
A to, że je poznałam, pozwoliło mi "oswoić" samotne pobyty w Warszawie, której szczerze nienawidziłam i się ich po prostu bałam...Ale z ich wsparciem, zorganizowałam trzy razy warszaty w Lesie Rąk, a w ostatni weekend "wystąpiłam" na Ściegach Ręcznych.
Gdyby nie one, to na pewno bym tego nie dała rady zrobić.
W tym zimowym okresie przytrafiła mi się także wizyta w TVNie, artykuł w Olivii no i we wspomnianej Werandzie.. Było szybko, kolorowo, energetyzująco.
Otorzyłam Pracownię, znalazłam dwie cudowne dziewczyny które mi pomagają, nawet w miarę się urządziłyśmy. Uszyłyśmy tyle toreb, kopertówek, portfeli...
Aż tu nagle przyszła wiosna. Nie ma śniegu, trawa się powoli zieleni, czapkę Krystynie zmieniłam na lżejszą, sanki w garażu..
Tak, to była zdecydowanie najszybsza zima w moim życiu.
I ani razu przez ten czas nie czułam się zmęczona. Dopiero wczoraj, dopadło mnie jakieś potworne, potworne zmęczenie. Pomijam, że dzień wcześniej, po powrocie z Warszawy zasnęłam usypiając Krysię, w opakowaniu, i spałam tak do rana. A mój mąż nawet mi spodni nie zdjął ;) Nie chciał mnie budzić ;)) Także, od rana w poniedziałek czułam się jak wypluty naleśnik, i nawet Ela powiedziała żebym poszła do domu, bo tak słabo wyglądałam. Ale to podobno jakieś przesilenie, czy coś?
Fakt faktem, próbowałam sobie przypomnieć kiedy ja tak po prostu nic nie robiłam, i niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć takiego momentu. Nawet w niedzielę latam od świtu do nocy, bo to jedyny dzień kiedy mogę posprzątać dom tak jak lubię - czyli "na zero" ;)
No ale dziś już się trochę wzięłam w garść, a jutro to już całkiem znowu będę jechać z koksem ;))
A w piątek chcę jechać do IKEI, to uważajcie ;)))
Poza tym wiosna wyzwala we mnie chęci zmian - no właśnie, do Ikei po kanapę chce jechać, mąż mi dziś powiedział, że może bym włosy obcięła (?), już trochę w chałupie poprzestawiałam, w pracowni też kombinowałam :)
A Wy, lubicie zmiany? Wczoraj w radiu Rzeszów słyszałam takie pytanie :) ( było a propos zmiany czasu) i pomyślałam, że ja to chyba lubię.. ale ostatnio nie miałam na nie czasu :))
Popatrzcie na zdjęcia i zgadnijcie, czemu nie miałam czasu :))))
Ale zobaczcie też, czyż nie było warto :)???
Kopertówka - według mnie wyszła świetna :)) Może służyć jako etui na laptop :))
Bluzka - mąż powiedział, że mam ją sobie zostawić ;))) Co niniejszym uczynię ;)
Troche jakieś rozgogolone, ale dobra jest ;)
Nowy model torby - listonoszka :) Ech, myślę, że do letnich sukienek będzie pasować:)


A jako bonus ;) zdjęćie z moimi dziewczynami - Monią, Domą i Agą stąd. Zdjęcie robiła Aga stąd :))

Żebyście widzieli minę pana, który nam przywiózł pizzę ;))) Wyszedł od nas z siwymi wąsami ;))))
A dziś byłam z małżonkiem w garbarni skór :)) Ha, cały dzień, bez dzieci, z mężem :) Za ręce, w słońcu. No czad :)) Dobrze, że Krystynie się tak podoba w przedszkolu :))))
Pozdrawiam Was bardzo !
Zuzia
Ps. Sweter i tunika z koronką pod swetrem to też ciuchy z Pracowni :)