Lubię ten stan - najpierw cieszę się na coś co ma się wydarzyć, ale zaraz potem cieszę się że już po :)
Jak zwykle przed wyjazdem bez męża i dzieci miałam cykora - chyba najbardziej bałam się o to, że tęsknota przysłoni radość z fajnie spędzonego czasu. Chwała Bogu pojechała ze mną przyjaciółka z Irlandii, która szczęście w nieszczęściu przyleciała do Polski na operację i była w takcie rekonwalescencji :) i mogła ze mną jechać :)
A właściwie lecieć, bo poleciałyśmy do Warszawy samolotem - bilet był droższy o 25zł niż bus ;) a byłyśmy o 6 godzin szybciej ;)
Jeśli chodzi o sam pokaz, cóż. Pamiętajcie, że ja jestem ze wsi i może trochę inaczej odbieram rzeczywistość.. ale wydaje mi się, że w tym wszystkim za mało jest treści. Nie chodzi mi nawet tylko o pokaz, raczej o cały "ten" świat. Ja lubię po prostu robić swoje. Nie oglądając się na nic - czy modne, czy wypada, czy z kim albo gdzie.
Robię to co lubię, nie kalkuluję i nie lawiruję. Po prostu robię torebki :) Nie pcham się, nie cisnę.
Oczywiście bardzo się cieszę, że miałam okazję zaprezentować się w takich okolicznościach jak Bags Show, bo było to ciekawe doświadczenie, no i przede wszystkim pewnie niezbędne jak się "robi modę". Fajnie też zobaczyć swoje nazwisko na dużym ekranie :)
Moja mama była w takim stresie, że jak Pan Ochroniarz spytał ją o miejsce, to powiedziała, że jest córką Zuzi Górskiej.. ;) Już o nic więcej nie pytał ;)
Bardzo też było miłe to, że miałam taką fajną "świtę", dziękuję też Ani Karamon i Marcie że przyszły zobaczyć :) No i oczywiście innym dziewczynom z "moimi" torebkami, które widziałam :)) I przede wszystkim wszystkim którzy trzymali kciuki :) Dziękuję, jak czytałam Wasze komentarze, że nie mam się czego obawiać, to trochę się obawiać przestałam :)
Chronologicznie idąc, dwa dni po pokazie jeszcze "zaliczyłyśmy" w Warszawie otwarcie butiku - pracowni, moich koleżanek - zajrzyjcie tu Vzoor - moda na szycie.
To był intensywny tydzień, jak wróciłam w sobotę, to usypiając Krysię zasnęłam w opakowaniu :) A mąż łaskawca stwierdził, że byłam taka zmęczona, że myślał, że nie chciałabym żeby mnie budzić. I do rana się tak mordowałam w spodniach, skarpetkach itd.. ;)
Dobrze, że już po :) Że znowu jestem u siebie :) W swoim świecie, przy swojej maszynie :)
Pozdrawiam ciepło,
Zuzia