I już. Po Świętach. Szkoda, bo ja tak bardzo je lubię. Jakoś szybko minęły. Szkoda, że wiejący halny roztopił śnieg i zepsuł mi internet. Ale liczę na to, że śnieg wróci, tak jak wrócił internet :)
Tak czy siak, przez brak internetu, nie złożyłam Wam życzeń, ale chyba musiały dotrzeć telepatycznie, bo co chwila o tym myślałam ;)
Wieczerza Wigilijna odbyła się u nas - po zlikwidowaniu mojej "maszynowni" i po przeniesieniu na werandę drugiego stołu.
Ulepiłam pierogi i uszka, ugotowałam barszcz, upiekłam makowiec, sernik i babeczki :) Resztę ( kapucha, ryba i takie tam) zrobili inni - czyli przede wszystkim mama ;) ale i tak jestem z siebie dumna :) Aha, no i oczywiście mąż najukochańszy dzielnie pomagał.
Pierwsza Wigilia w naszej "chacie". Oby zawsze tak mogło być jak jest.
Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że Święta minęły Wam w równie magicznej atmosferze jak nam.