czwartek, 1 kwietnia 2010

Misz - masz

A więc(a więc - dwója bęc, jak mawiała moja wychowawczyni w podstawówce)!

Chłopy wróciły całe i zdrowe - a więcej o wyprawie możecie przeczytać tutaj
Jutro znowu jadą - na szczęście tylko na jeden dzień "obstawiać" drogę krzyżową na Tarnicę w Bieszczadach.


Nie mam zbyt wiele do pokazania, kończyłam szyć zamówieniowe kopertówki w znanych Wam wzorach, uszyłam jedną "wielką toreb" ( kolejne 2 czekają do szycia - na szczęscie już nie szare ;) i JEDNĄ czerwoną :) Dlatego też, żeby nie było że zatrybiłam się w szarościach, pokazuję Wam ją :)



A ponadto:
Nie mogę spać, nie mogę jeść ( to akurat mi nie zaszkodzi;)) i nie mogę się skupić na niczym bo MAM PLAN!
Jak już gdzieś wspominałam, mieszkamy w domu, w którym praktycznie nic nie jest jeszcze "na zero". Mieszkamy na dole, gdzie mamy kuchnię, łazienkę, werandę, pokój Michała i "nasz" pokój - w którym jest wszystko. Nawet nie wiem jak w skrócie napisać o co mi chodzi BO : po pierwsze nasz dom najpierw był przeznaczony do rozbiórki - potem okazało się, że szkoda go rozbierać, bo "nie ma chroboka" jak to u nas mówią ( czyli, że kornik nie zeżarł no i że jest w na tyle dobrym stanie, że po prostu szkoda. Wobec czego był plan na agroturystykę - my w tym czasie mieszkaliśmy w naszym mieszkanku w kamienicy na rynku w mieście i jakoś nie wiadomo dlaczego od razu się nie zainteresowaliśmy "naszym" domem. Tak czy siak po planie agroturystyka ( w domu zostały podniesione stropy - bo sanepid, poszerzone drzwi i zwiększona ich ilośc - bo sanepid itd itd - bo sanepid) był plan, że dom będzie dla moich dziadków, żeby mogli sobie przyjeżdzać i być blisko moich rodziców. Po czym nagle pojawił się NIESAMOWITY plan - "dom będzie dla NAS". Nie namyślając się długo podjęliśmy dezycję o przeprowadzce, co oznaczało gnieżdzenie się z Michałem i moim brzuchem z Krysią w środku, w jednym pokoju z łazienką bez kuchni i w ogóle wszystkiego. Ale tak bardzo chcieliśmy już zamieszkać w "naszym" domu, że wygody zeszły na plan drugi. Z biegiem czasu robiliśmy powoli pomieszczenia na dole, aż do stanu który jest teraz. No i teraz :) Plany na najbliższe miesiące mamy przerażające bo po pierwsze - chcemy podciągnąć gaz - wiadomo, koszty, robota, robotnicy, rury. Postawić schody na górę - już są prawie gotowe, a nawet prawie zapłacone ;), przed zimą ocieplić i oszalować całą chałupę - no i najważniejsze - dobudować ganek! Marzę o nim jak o niczym innym w tym momencie! Przez to że wchodzimy prosto "z pola" do chałupy - mamy brud, smród i zimno - także muszę mieć ten ganek! A skoro będzie ganek, to cały dół będzie można przerobić tak, że będziemy mieć z 30m kwadratowych powierzchni więcej - tylko że to wiąże się z robotą - a jeszcze góra jest nieskończona! Ale na górze z kolei już tak niewiele brakuje - już prawie są wszystkie podłogi i część ścian z płytami, że no też szkoda byłoby teraz tego nie skończyć..A mocy przerobowych brak! Dlatego też być może zdecydujemy się, na wynajęcie "ekipy" - co do tej pory się nie zdarzało, bo wszystko robiliśmy sami. Zobaczymy.. Jutro zrobię zdjęcia poddasza "za jasnośći" i Wam pokażę ile już jest zrobione :))

Edit: znalazłam kalendarz, w którym przez przypadek znalazły się zdjęcia naszej chałupy, jeszcze z czasów, kiedy przyjeżdzaliśmy "na Piekło" tylko na wakacje :)

Z kalendarzem tym, wiąże się zabawna historia - opisana już gdzieś kiedyś zresztą przez mojego tatę - niestety nie jestem w stanie jej namierzyć, więc opiszę po swojemu ;)
Przeprowadzka z Warszawy, na nasze "Piekło", była absolutną ucieczką i oderwaniem się od naszego dotychczasowego życia. Stolica wykończyła nas, nie trzymało nas tam nic. Nie chcieliśy tam już nigdy wracać, a każda wycieczka na pólnoc od "Piekła" była czymś niechcianym.
Jednak któregoś dnia - a było to na samym początku naszej bytności tutaj, kiedy to jeszcze wiele spraw urzędowych ciągnęło się za nami aż do znienawidzonego miasta - tata odebrał z poczty pismo. Z urzędu skarbowego! Sama koperta wyglądała groźnie, a prośba o stawienie się w pokoju nr 8, dnia tego i tego, w urzędzie w Warszawie brzmiała jak wyrok. Wiadomo - urząd skarbowy po nagrody raczej nie zaprasza.
Tata musiał jechać. Była to pora roztopów - grząskiego, ciężkiego śniegu, a pokonanie drogi do wsi graniczyło z cudem i było możliwe tylko po całonocnym kopaniu i przebijaniu się Gazikiem, przez zwały białej masy. Tata wstał bardzo wcześnie - koło 2 był już we wsi. Ubrany jak na wojnę, w gumofilcach, upaprany błotem dojechał do urządu około godziny 8 - żeby jak najszybciej sprawę załatwić, i z powrotem wrócić do normalnego świata. Po wejściu do urzędu nie bardzo wiedział w którą stronę ma iśc, żeby dotrzeć do pokoju nr8. Jednak jego wzrok przykuł wiszący na drzwiach kalendarz. Właśnie ten ze zdjęcia. Nie uwierzycie - ale wisiał na drzwiach do pokoju nr8!!
Ojciec złapał za klamkę i pochylony wpatrywał się w swój dom nie wiedząc, czy już mu całkiem odbiło, że w urzędzie skarbowym w Warszawie widzi zdjęcie "swojego miejca na ziemi"??
Stał tak oparty o klamkę - a z pokoju chciał ktoś wyjść. Po krótkiej szarpaninie - ojciec trzymał, a baba ciągnęła - wyłoniła się z pokoju nr 8 urządniczka i ze srogą miną spytała " Co Pan robi??" A mój ojciec patrząc to na nią, to na kalendarz - wskazał na zdjęcie( co mogło być odebrane jako wskazanie na drzwi do pokoju nr 8) i wyjąkał :"Bo ja, tututaj miemieszkam!". Na co Pani odpowiedziała " Yhm,oczywiście"

Sprawę ojciec załatwił szybko - okazało się, że to nic groźnego było. A kalendarz okazał się dziełem znajomego, który był u nas kiedyś na Święta i popstrykał trochę zdjęć :)

Taki Świat mały :))

Pozdrowienia!
Zu

A na dziś jeszcze trochę zdjęć naszego porzuconego mieszkanka na Rynku - w którym spędziliśmy również wiele cudownych i szczęsliwych chwil :)




9 komentarzy:

  1. Warszawskie mieszkanko baaardzo fajnie urządzone :)Ciekawa jestem,czy Wasz chata jest równie pięknie zaaranżowana,ba,ja jestem pewna,że tak jest.Więc może pokażesz co nieco???

    Historia z kalendarzem bardzo zabawna :) taki przyjemny zbieg okoliczności,swoją drogą zdjęcie chaty piękne.

    Zuziu,Tobie i Twoim bliskim życzę Wesołych Świąt Wielkiej Nocy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulo Kochana:) to mieszkanko to też na prowincji :) Już na "naszym" południowym wschodzie :)
    Pozdrawiam i Spokojnych Świąt Tobie i Twoim bliskim!

    OdpowiedzUsuń
  3. hihi świetna historyjka z tym kalendarzem:)
    Po zdjęciach widzę,że potrafisz do każdego wnętrza wprowadzić tyle ciepła i domowej atmosfery,że nawet z chatki na kurzej nóżce uda się zrobić porządny i wspaniały dom:)Mieszkanie cudowne-i jeszcze te schody..:) uwielbiam dwupoziomowe mieszkania:)
    Jak można zdobyć jedną z twoich torebek Zuziu?:) Kocham torebki i bardzo podobają mi się Twoje:)każda nowy wpis na Twoim blogu łączy się z mojej strony z ochami i achami:D pięćdziesiąt tysięcy razy zerkałam na Twoje wyczyny maszynowe i po prostu..nie mam słów:)
    przesyłam życzenia Tobie i Twojej rodzince, wspaniałych,ciepłych Świąt Wielkanocnych!Żeby było tak cudownie Wam w tym Piekiełku jak dotąd a nawet jeszcze lepiej (z gazem i pięterkiem;))
    Uściski
    Just

    OdpowiedzUsuń
  4. Te Piekła tak chyba mają, że bardzo... ciepło... zapisują się w duszy :) Moja babcia często opowiadała mi, jak to dziewczęciem będąc jagody zbierała "na Piekle" (to babcine Piekło jest koło Sztumu).
    Historia kalendarza niezwykła, świat rzeczywiście jest mały, a do tego usiany magicznymi splotami okoliczności :)
    Dom nie całkiem wykończony jeszcze oznacza rzecz jasna, że dużo trudu przed Wami, ale też tyyyle możliwości - a w każdym poście widać, że kreatywności Tobie nie brakuje! Na pewno Wasz dom będzie w tym roku piękniał - czego Tobie życzę z okazji zbliżających się Świąt - M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno Ty we wszystko co robisz wkładasz duszę!
    Trzymaj się swoich planów, na pewno się spełnią, oczywiście przy pomocy Waszej ciężkiej pracy.
    Historie jak ta z kalendarzem, mówią jak mały jest świat!
    Trzymam za Waszą przebudowę kciuki.
    Życzę wam Pogodnych Świąt w tym Waszym "piekiełku"- chociaż u Was zawsze pogodnie!
    Pozdrawiam,
    hrynika

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia z kalendarzem świetna :))) A domek na pewno będzie piękny! Bo jak się ma taki talent w łapkach i wszystko wychodzi pięknie i bajkowo :))) Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało! :)

    Buziaki i Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to będę pisać.. długo, więc na maila :-)
    Mokrego!
    aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że i Wy będziecie się remontować...Jak to dobrze, że nie tylko my zmagamy się z oporna materią. Ja już widzę, że będzie u Was pięknie - nie może być inaczej!

    OdpowiedzUsuń
  9. i jak ekipa? znalazłaś coś?
    dzięki za maile :)

    OdpowiedzUsuń