Kochani :)
Od kilku dni jesteśmy w Tyrolu :) i cieszymy się bliskością gór i swoją własną nawzajemną :))
Niestety dwa dni wypadły Michałowi i Krystynie, bo złapali jakiś katar, gorączkę i ogólne osłabienie. Na szczęście nasze dzieci szybko zdrowieją i dziś znów całą komuną byliśmy w górach :)
Ja jestem z każdym zjazdem coraz bardziej zachwycona telemarkiem i cieszę się, że zaczęłam tak jeździć :), że to odkryłam – dzięki tato ;) i Seba -ojcze bieszczadzkiego telemarku ;))
Czasem ludzie śmiesznie reagują jak widzą nas jeżdżących z wolną piętą – a to, że nam się wiązania zepsuły, a to że to wiązania na magnesy i takie tam ciekawe spostrzeżenia :))
Aha, wzięłam ze sobą krem DOVE do rąk, który mam przyjemnośc sprawdzać na sobie – i testuję go w warunkach ekstremalnych :))
Moje wiązania nie mają ski stoperów, wobec czego za każdym razem muszę przypinać narty karabinkami do butów – żeby w razie gleby mi nie pouciekały :)) No i niestety w rękawiczkach tego się nie da zrobić ;) szczególnie w modelu „goryle łapy” ;)
Więc dłonie moje narażam na zimno, mróz wiatr i takie tam – ale krem dove radzi sobie :) Naprawdę super:) Zero popękanej skóry no i ogólnie bez suchości ) Tak, że pierwsze testy wypadają pozytywnie :) Jak dla mnie zapach trochę przyciężkawy, ale może to moje subiektywne – a poza tym szybko znika :) a krem działa :)
Aha, internet mam wydzielony ;) więc jakbym komus nie odpisywała, to odpiszę jak wrócę :) W razie czego proszę o powtórną wiadomośc, bo mam jakieś problemy i telefon sciąga mi tylko poszczególne wiadomości – a w restauracji na górze właśnie nim łapię sieć :)
Z narciarskimi pozdrowieniami,
Zu i reszta Górskich :))