piątek, 21 stycznia 2011
Jak było :)?
Znowu szalony tydzień. W poniedziałek wieczorem znowu znalazłam się w Warszawie :) Dziwne? No właśnie, bardzo dziwne :)
Oczywiście pierwszy wieczór to była walka żeby zasnąć, żeby nie tęsknić za domem i nie mieć wyrzutów sumienia. Wspierała mnie w tym koleżanka Monia, która na wieść o moich rozterkach powiedziała " przecież nie wyjeżdzałaś już miesiąc, co Ty - porąbało Cię ?" Z tym, że ona nie użyła słowa porąbało ;))) Czasami dobrze pogadać z kims, kto doprowadza do pionu :))
Za to rano już nowa energia i radość, pomimo, że w Warszawie, którą chyba nieco już oswoiłam :) A poza tym, w takim towarzystwie, to naprawdę :) Nawet i Warszawa może być :)
Zanim dotarłyśmy do Lasu, zaliczyłyśmy kilka sklepów z tkaninami, co poskutkowało lekkim spóźnieniem i dobrze że Zofia z Lasu mnie nie zabiła, a Jola cierpliwie poczekała :)) DZIĘ KU JE MY :))
We wtorek wieczorem w składzie : Ja, Monia, Justa ( taka znana, z tv :))) Aga i Aga ruszyłyśmy się nażreć :) i na koncert Huberta Zemlera - znam go z czasów Szkoły muzycznej - taki powrót do przeszłości na chwilę.
Ekipę stanowiłyśmy zacną - wydaje mi się, że każda z nieco innej parafii a jednak tak nam fajnie razem :)) i poznałysmy sie dzięki maszynie do szycia :))))
Kolejny dzien w Lesie to szał torbowy, dziewczyny szyły jak szalone, wyobraźcie sobie że niektóre pierszy raz dotykały maszyny, a uszyły :))) I to jak równiutko!!! Naprawdę było super :))
Wieczorem już tylko nerwówka przed powrotem - zawsze się stresuję jazdą tym cholernym busem, bo mam chorobę lokomocyjną, a niektórzy kierowcy postawili sobie za cel niepozwalanie siadania na przednich fotelach. Ale to temat na osobnego posta ;)))))
Uwaga, kilka zdjęc :))
Dziękuję dziewczynom które pomogły organizacyjnie, tym które przyszły i szyły i sprawiły mi tym wielką radość i satysfkację ( mam nadzieję, że sobie też :))) no i Zofii z Lasu - bez niej wiadomo, nic by nie było :)))
Aha i z tego miejsca, obiecuję, że na początku marca będą kolejne warsztaty - w razie co, proszę o sygnały, co chciałybyście szyć :)) - a obiecuję też, ze przyjadę nie na 2 tylko na 3 dni, żeby mieć chwilę na udzielenie się towarzysko - Zofio obiecuję!!! i na spokojniejsze ogarnięcie tego wszystkiego :))
Aha, za kilka godzin jedziemy na narty na tydzień :)) Juhuuuuuu :)))))
Ale jeszcze wczesniej lece do Eli do pracowni, bo ona to mnie już chyba całkiem udusi :)))
Zu
Oczywiście pierwszy wieczór to była walka żeby zasnąć, żeby nie tęsknić za domem i nie mieć wyrzutów sumienia. Wspierała mnie w tym koleżanka Monia, która na wieść o moich rozterkach powiedziała " przecież nie wyjeżdzałaś już miesiąc, co Ty - porąbało Cię ?" Z tym, że ona nie użyła słowa porąbało ;))) Czasami dobrze pogadać z kims, kto doprowadza do pionu :))
Za to rano już nowa energia i radość, pomimo, że w Warszawie, którą chyba nieco już oswoiłam :) A poza tym, w takim towarzystwie, to naprawdę :) Nawet i Warszawa może być :)
Zanim dotarłyśmy do Lasu, zaliczyłyśmy kilka sklepów z tkaninami, co poskutkowało lekkim spóźnieniem i dobrze że Zofia z Lasu mnie nie zabiła, a Jola cierpliwie poczekała :)) DZIĘ KU JE MY :))
We wtorek wieczorem w składzie : Ja, Monia, Justa ( taka znana, z tv :))) Aga i Aga ruszyłyśmy się nażreć :) i na koncert Huberta Zemlera - znam go z czasów Szkoły muzycznej - taki powrót do przeszłości na chwilę.
Ekipę stanowiłyśmy zacną - wydaje mi się, że każda z nieco innej parafii a jednak tak nam fajnie razem :)) i poznałysmy sie dzięki maszynie do szycia :))))
Kolejny dzien w Lesie to szał torbowy, dziewczyny szyły jak szalone, wyobraźcie sobie że niektóre pierszy raz dotykały maszyny, a uszyły :))) I to jak równiutko!!! Naprawdę było super :))
Wieczorem już tylko nerwówka przed powrotem - zawsze się stresuję jazdą tym cholernym busem, bo mam chorobę lokomocyjną, a niektórzy kierowcy postawili sobie za cel niepozwalanie siadania na przednich fotelach. Ale to temat na osobnego posta ;)))))
Uwaga, kilka zdjęc :))
Dziękuję dziewczynom które pomogły organizacyjnie, tym które przyszły i szyły i sprawiły mi tym wielką radość i satysfkację ( mam nadzieję, że sobie też :))) no i Zofii z Lasu - bez niej wiadomo, nic by nie było :)))
Aha i z tego miejsca, obiecuję, że na początku marca będą kolejne warsztaty - w razie co, proszę o sygnały, co chciałybyście szyć :)) - a obiecuję też, ze przyjadę nie na 2 tylko na 3 dni, żeby mieć chwilę na udzielenie się towarzysko - Zofio obiecuję!!! i na spokojniejsze ogarnięcie tego wszystkiego :))
Aha, za kilka godzin jedziemy na narty na tydzień :)) Juhuuuuuu :)))))
Ale jeszcze wczesniej lece do Eli do pracowni, bo ona to mnie już chyba całkiem udusi :)))
Zu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Miałam wpaść choćby na chwilę pogadać i nie wyszło.O jak mi źle, jak mi źle! Może w marcu dam radę.Życzę udanego wyjazdu.My mieliśmy jechać do naszej ukochanej Bukowiny ale też zobaczymy czy da radę... Ściskam Cię Zuzetto!
OdpowiedzUsuńWitaj, wpadam i podziwiam :)Ciesze sie ze Twoje zycie nabralo szybkiego tempa, to wazne jak nie najwazniejsze by robic to co lubisz. Zazdrosze (oczywiscie pozytywnie) Twoich umiejestnosci w szyciu i tworzeniu,torby i portfele sa cudne! pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAleż zazdroszczę warsztatów!
OdpowiedzUsuńmiłego nartowania!
a kiedy zawitasz na Śląsku ???
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że udało się Tobie połączyć przyjemne z pożytecznym. Super, że się spełniasz i masz wielką frajdę z tego co robisz. Gdybym tylko mieszkała troszkę bliżej Warszawy na pewno bym wpadła na Twoje warsztaty, ale niestety....za daleko mam:-(
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego aktywnego wypoczynku.
Pozdrawiam cieplutko,
Sylwia
Marzec mój! Tym razem na głowie stanę:)))
OdpowiedzUsuńACH JAK ZAZDROSZCZĘ!
witaj Zuzo, czytam Cie od dluzszego czasu, problem w tym ze ciezko mi dotrzec na Twoje warsztaty poniewaz sa w ciagu dnia, czy daloby sie je wydluzyc do 20tej? tak abym zdazyla dotrzec na jakas 17-18? Chce uszyc te torbe bo sama nie potrafie;/// i sie zloszcze:p
OdpowiedzUsuńw takim razie widizmy sie w marcu - marzy mi sie caly czas ten portfel!!! Moze jakas znajoma tez wyciagne ;) milego odpoczynku - zazdroszcze, bo ja wlasnie zakuwam do egzaminow... warsztatow z reszta tez zazdroszcze, ale pocieszam sie, ze co sie odwlecze to.. ;)
OdpowiedzUsuńMoże w końcu i mi kiedyś się uda to tej W-wy dotrzeć na takie wspólne szycie. Taka torba chodzi za mną, oj chodzi od dawna.. Na razie podczytuję i podziwiam Twoje prace:-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie... aż żałuję, że mnie tam nie było... dostałam maszynę... i nie wiem od czego zacząć :( Miłego wypoczynku na nartach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam M.,
a ja byłam:) znaczy się nie szyłam bom do Lasu zawitała raczej służbowo i całkiem zapomniałam ,że warsztaty są...ale powiem ,że atmosfera niesamowita, dziewczyny szyły cudownie a i prowadząca bardzo pomocna nawet w najprostszych sprawach ( wtedy kiedy rzeczy są złośliwe a takowe być nie powinny ;))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Mnie niestety do Warszawy zdecydowanie zbyt za daleko. Chciałam zapytać Ciebie, Zuziu, i inne szyjące dziewczyny, które nie mają dostępu do szeroko pojętej cywilizacji, gdzie kupujecie materiały? Jakieś sklepy internetowe? Podzielcie się, proszę, linkami, bo ja zupełnie nie mogę nic ładnego znaleźć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę przecudnego i bezpiecznego pobytu na nartach!
Ja mam ochotę na uszycie tych słodkich paputków bo moje się właśnie rozleciały i poleruję panele w skarpetkach :)
OdpowiedzUsuńZuzia było super dzieki! A w marcu może kopertówki? :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj. A czy jest szansa na takie ekstra warsztaty w Krakowie? Nie mam mozliwosci dotarcia do "stolycy" , a bardzo chcialabym w nich uczestniczyc. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPatsy
hmmmm, a ja właśnie dziś dostałam moją zaprenumerowaną Werandę Country... :)
OdpowiedzUsuńgratulacje!!!
jak szkoda, że ode mnie jest daleko... (z Lublina) :(
OdpowiedzUsuńjaaaaj, wspólne szycie zimową porą - to musi być niezła zabawa!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Witaj Zuziu. Dawno mnie nie było :( Zazdroszę Wam tego spotkania. Szkoda,że mam tak daleko bo może w końcu nauczyłabym się szyć :(
OdpowiedzUsuńWielka szkoda!
Pozdrawiam Magda