Miniony weekend upłynął mi pod znakiem porządków w szafie u Małej, szycia "zamówień" - głównie kapci, oraz podróży sentymentalnej połączonej z wizytą w bardzo fajnym muzeum przyrodniczym w Krempnej :)
Porządki w szafie zrobić już naprawdę musiałam, bo co nie wyciągnęłam jakiejś piżamy, to miała za krótkie nogawki :) Takze wywaliłam na strych 2 wielkie wory ciuchów a w szafie jest błysk :)
Podróż sentymentalna była wizytą w miejscu gdzie braliśmy ślub. Obiecaliśmy sobie, że co roku, w dzień rocznicy ślubu będziemy jeździć i robić sobie zdjęcia pod kościołem :) Tak się stało i w tym roku - jednak zdjęcie nie nadaje się do publikacji ze względu na wygląd twarzy całkiem niekorzystny ;) Zamieszczę za to z dnia ślubu:) chociaż miałam ciemne włosy i też rewelacji nie było jeśli chodzi o twarz ;)



Zimno było pierońsko, więc z zaplanowanego spaceru po górkach wyszły NICI :)
Za to zwiedziliśmy muzeum :) z fajowską prezentacją multimedialną, czy jak ją nazwać :) Zapalały się światełka i różne zwierzaczki się ukazywały, łącznie z niedźwiedziem, łosiem, bocianem itd :) Ba! Nawet strumyk zaczął płynąć :) Z prawdziwą, mokrą wodą!
Pomimo tego, że zwierzęta były wypchane, więc martwe, więc zabite - było fajnie :) Polecam - dla dzieci szczególnie - rewelacja :) Chociaż mi też ciary przeszły jak wilki zaczęły wyć!
Idę ogarnąć kuchnie, zasłonek jak nie było, tak nie ma, karniszy również.
Ale obiecuję. Od 15 grudnia, zajmuję się tylko domem!
Ściskam mocno!