sobota, 14 listopada 2009
Mała
Ponieważ nie uszyłam niczego specjalnie ciekawego w ostatnich dniach, dziś się pochwalę swoją córeczką. Zdjęcie zrobione dziś, na spacerze :)
Bardzo krótko w tym roku była "jesień", jakoś tak nie zdążyłam się nacieszyć tymi kolorami. Ale i tak jest pięknie!
Mała zasnęła, więc idę uszyć kawałek torby. Już mam wszystko pokrojone, a nawet trochę uszyte :) więc może do jutra uda mi się skończyć. Chociaż nie wiem czy dam radę, bo jestem sama chwilowo - mąż dynda gdzieś na linie ;)
Jakoś w ogóle dziś mnie spowolniło. Nie mam na nic siły, najchętniej poszłabym spać. Kawa mi się skończyła, więc całkiem ciężko. Nawet nie ogarnęłam chałupy od rana.
Przesilenie czy cuś?
Pozdrowienia z lasów i gór!
Bardzo krótko w tym roku była "jesień", jakoś tak nie zdążyłam się nacieszyć tymi kolorami. Ale i tak jest pięknie!
Mała zasnęła, więc idę uszyć kawałek torby. Już mam wszystko pokrojone, a nawet trochę uszyte :) więc może do jutra uda mi się skończyć. Chociaż nie wiem czy dam radę, bo jestem sama chwilowo - mąż dynda gdzieś na linie ;)
Jakoś w ogóle dziś mnie spowolniło. Nie mam na nic siły, najchętniej poszłabym spać. Kawa mi się skończyła, więc całkiem ciężko. Nawet nie ogarnęłam chałupy od rana.
Przesilenie czy cuś?
Pozdrowienia z lasów i gór!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Klepię na żonę dla Leosia:):):):)
OdpowiedzUsuńPrześliczna krasnalka :-))
OdpowiedzUsuńMilutka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrześliczne to Twoje Maleństwo Milajo:)! Jest taka słodziutka...a zdjęcie, pełen profesjonalizm:)! I tak Cię podziwiam, że przy małych dzieciach udaje Ci się szyć takie cudeńka, jak Ty to robisz?:)
OdpowiedzUsuńJej, a nie martwisz się o ślubnego, kiedy do takiej niezwyczajnej-nadzwyczajnej pracy wychodzi?:)Fajnie brzmi:"dynda gdzieś na linie"...ale pewnie trochę strachu to zawsze jest? Wyrazy szacunku dla profesji małżonka składam! Serdeczności przesyłam, Ewa:)!
Kochane!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementa w imieniu Małej. Pokazałam jej Leosia ;) żeby widziała komu zaklepana ;)
Ewo kochana! Żeby to przynajmniej praca była. To hobby!! Więc jeszcze gorzej, bo strachu tyle samo a "piniędzy" nic! ;)
Ale - ja szyję, on dynda. Musi być równowaga w przyrodzie :)
A szyję, jak większość z nas pewnie, nocami. Zarywam i szyję :) Ale tak to kocham, że nie specjalnie mnie to męczy :)
Pozdrawiam cieplutko!
Zuzia
Witam.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga przez przypadek,pozwolisz,że będę zaglądać? :)
Córeczka przesłodka,też mam takiego małego Aniołka.
Twoja twórczość mnie oczarowała,tworzysz piękne rzeczy.Mieszkasz pięknie,widoki z okna zapierają dech w piersiach.Zazdroszczę.
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam w wolnej chwili do siebie-Paulina.
Ale śliczny Bon-bon ! Buziole
OdpowiedzUsuńMalusia przesłodka. ((:
OdpowiedzUsuń