piątek, 25 lutego 2011
W odpowiedzi :)
Zacznę od przeprosin. Za to, że nie odpowiadałam na Wasze pytania zawarte w komentarzach. Już miałam prawie odpisane, niestety Krystyna paluchem wyłączyła komputer i nie potrafiłam tego odzyskać.
Ale już się poprawiam :) i mam nadzieję, że niczego nie zapomnę i nie pominę :)
Zacznę od kremu :)))
A więc się okazało, że w moim cudownym kremie nie ma NIC :) oprócz wody :))) Ale ja chyba właśnie tego potrzebowałam, bo nie zamienię go na żaden inny :)) ( no i 5 zł kosztuje ;)))
Jego skład do hascobase ( niech mnie ktoś poprawi jak się zna, ja tyle zdołałam odczytać ;) i aqua :)) Ale nie wiem jaka - ale jakas ;)))
Szczerze polecam, jeśli ktoś potrzebuje kremu nawilżającego :)
Jeśli chodzi o sąsiada :) - Miałkotek spytała czy to ten od "ja żem nie jechał" :)
Spieszę wyjaśniać :)
Otóż Miałkotek była u nas na Sylwestra - kilka dni przed nim i kilka dni po nim :)
I w czasie tych dni, zdarzył się przedziwny wypadek - otóż inni znajomi, idąc na dół do wsi zauważyli na skarpie niemal spadający samochód. Tzn on był statyczny ;) ale wisiał na włosku. Gdy podeszli bliżej okazało się, że w środku siedzi gość. A właściwie spi. No trochę siedzi trochę spi :)
Zadzwonili do nas po pomoc i mój tato z małżonkiem polecieli ratować. Ciężko było otworzyć drzwi - częśc gawiedzi musiała dla równowagi, żeby sie autko nie stoczyło, stać na kołach ;) A druga częśc wyciągała typa ;) który namiętnie mamrotał "jo żem nie jechał, jo żem nie jechał" ;) I ten od "jo żem nie jechał" to jest syn tego od "zimnioka na byka" :)))))
Takie uroki mieszkania w miejscu, gdzie ludzie "lubią napić". Ja to chętnie bym mu w ryja dała, za to że po pijaku jeździ.. ale chyba nie możemy nic zrobić. "Nasza" droga jest już w świadomości ludzi "stąd" taką drogą, po której można jeździć po pijaku.. bo przecież nie stoją.
W kolejnym numerze Echa Połonin pojawi się historia kolejnego tekstu, który funkcjonuje w naszej rodzinie :) Także przekażę go Wam niebawem :))
A i Miałkotku - jak chcesz, to możesz sobie uszyć taką na krzyż - jakby co daj znać mailem jaki kolor czy cośtam ;))
Gosiek - ja wiem która do Twoja chałupa :) Zawsze do niej wzdycham i ona będzie moja kiedyś, nie Twoja :))))) Chodzi Ci o tą, przy której rosną takie wysokie modrzewie bodajże, prawda :)? W kierunku Rzeszowa, to po lewej stronie :)?
KajuS - Jesteś córką postrachu grupy bieszczadzkiej, prawda :)))? Pozdrawiam Cię serdecznie!
A wszystkim Wam bardzo dziękuję za komentarze, za miłe słowa o torbach i wszystkim :)
Zapraszam, zapraszam jak będziecie w pobliżu! To byłoby chyba bardzo miłe, jakby podjechał ktoś i przedstawił się blogowym nickiem :)
A na koniec, tak sobie pomamroczę. Bo sama się sobie dziwię, że przez ostatnie kilka miesięcy tak często jeżdzę do Warszawy. Właściwie na warsztaty umawiam się z Zofią z Lasu na gorąco, w ferworze szycia i uniesieniu :) Termin zazwyczaj jest odległy i jestem "cwaniara" :) Niestety zawsze im bliżej tego terminu, tym bardziej sie stresuję, boję, panikuję. Denerwuję się jazdą z tobołami, stresuję się tym, żeby to ogarnąć i najbardziej tym, że zostawiam dzieci. Jednak jak już dojeżdzam na miejsce, to cieszę się, że tam jestem i znowu się umawiam :))
Dziękuję wszystkim którzy przychodzą do Lasu, żeby wspólnie szyć :) Zapominam wtedy całkiem o moich obawach. Wręcz chyba się uśmiecham szeroko jak nie mam z kim porozmawiać, bo wszystkie pochylone albo kroją albo szyją :)))
I na koniec, jak to zwykle ;)
Coś, cokolwiek, żeby zadośc tytułowi ;) Próby projektowania na papierze, a nie na bieżąco w trakcie krojenia ;)))
Sukienki z konkretnym przeznaczeniem- dla hostess ;) także mało "fashion" :) no i kulawe, ale to początek :))))
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny,
Zuzia
Ale już się poprawiam :) i mam nadzieję, że niczego nie zapomnę i nie pominę :)
Zacznę od kremu :)))
A więc się okazało, że w moim cudownym kremie nie ma NIC :) oprócz wody :))) Ale ja chyba właśnie tego potrzebowałam, bo nie zamienię go na żaden inny :)) ( no i 5 zł kosztuje ;)))
Jego skład do hascobase ( niech mnie ktoś poprawi jak się zna, ja tyle zdołałam odczytać ;) i aqua :)) Ale nie wiem jaka - ale jakas ;)))
Szczerze polecam, jeśli ktoś potrzebuje kremu nawilżającego :)
Jeśli chodzi o sąsiada :) - Miałkotek spytała czy to ten od "ja żem nie jechał" :)
Spieszę wyjaśniać :)
Otóż Miałkotek była u nas na Sylwestra - kilka dni przed nim i kilka dni po nim :)
I w czasie tych dni, zdarzył się przedziwny wypadek - otóż inni znajomi, idąc na dół do wsi zauważyli na skarpie niemal spadający samochód. Tzn on był statyczny ;) ale wisiał na włosku. Gdy podeszli bliżej okazało się, że w środku siedzi gość. A właściwie spi. No trochę siedzi trochę spi :)
Zadzwonili do nas po pomoc i mój tato z małżonkiem polecieli ratować. Ciężko było otworzyć drzwi - częśc gawiedzi musiała dla równowagi, żeby sie autko nie stoczyło, stać na kołach ;) A druga częśc wyciągała typa ;) który namiętnie mamrotał "jo żem nie jechał, jo żem nie jechał" ;) I ten od "jo żem nie jechał" to jest syn tego od "zimnioka na byka" :)))))
Takie uroki mieszkania w miejscu, gdzie ludzie "lubią napić". Ja to chętnie bym mu w ryja dała, za to że po pijaku jeździ.. ale chyba nie możemy nic zrobić. "Nasza" droga jest już w świadomości ludzi "stąd" taką drogą, po której można jeździć po pijaku.. bo przecież nie stoją.
W kolejnym numerze Echa Połonin pojawi się historia kolejnego tekstu, który funkcjonuje w naszej rodzinie :) Także przekażę go Wam niebawem :))
A i Miałkotku - jak chcesz, to możesz sobie uszyć taką na krzyż - jakby co daj znać mailem jaki kolor czy cośtam ;))
Gosiek - ja wiem która do Twoja chałupa :) Zawsze do niej wzdycham i ona będzie moja kiedyś, nie Twoja :))))) Chodzi Ci o tą, przy której rosną takie wysokie modrzewie bodajże, prawda :)? W kierunku Rzeszowa, to po lewej stronie :)?
KajuS - Jesteś córką postrachu grupy bieszczadzkiej, prawda :)))? Pozdrawiam Cię serdecznie!
A wszystkim Wam bardzo dziękuję za komentarze, za miłe słowa o torbach i wszystkim :)
Zapraszam, zapraszam jak będziecie w pobliżu! To byłoby chyba bardzo miłe, jakby podjechał ktoś i przedstawił się blogowym nickiem :)
A na koniec, tak sobie pomamroczę. Bo sama się sobie dziwię, że przez ostatnie kilka miesięcy tak często jeżdzę do Warszawy. Właściwie na warsztaty umawiam się z Zofią z Lasu na gorąco, w ferworze szycia i uniesieniu :) Termin zazwyczaj jest odległy i jestem "cwaniara" :) Niestety zawsze im bliżej tego terminu, tym bardziej sie stresuję, boję, panikuję. Denerwuję się jazdą z tobołami, stresuję się tym, żeby to ogarnąć i najbardziej tym, że zostawiam dzieci. Jednak jak już dojeżdzam na miejsce, to cieszę się, że tam jestem i znowu się umawiam :))
Dziękuję wszystkim którzy przychodzą do Lasu, żeby wspólnie szyć :) Zapominam wtedy całkiem o moich obawach. Wręcz chyba się uśmiecham szeroko jak nie mam z kim porozmawiać, bo wszystkie pochylone albo kroją albo szyją :)))
I na koniec, jak to zwykle ;)
Coś, cokolwiek, żeby zadośc tytułowi ;) Próby projektowania na papierze, a nie na bieżąco w trakcie krojenia ;)))
Sukienki z konkretnym przeznaczeniem- dla hostess ;) także mało "fashion" :) no i kulawe, ale to początek :))))
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny,
Zuzia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jak w ryj, za co, skoro nie jechoł?
OdpowiedzUsuń:))
no tak :))))))))) ha ha :)))
OdpowiedzUsuńJo żem nie jechał....hehe..Uśmiałam się z tego tekstu!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Ściskam Cie mocno i czekam na kolejne wpisy, boś taka normalna kobitka jesteś...a co!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z zamrożonej Gdyni ;-)))
Niby element folkloru, ale i tak człowiek się boi jak w oddali widzi samochód na "naszej" drodze. Oby mniej tych co "nie jechali". Oprócz przemyślenia sprawy - uśmiałam się setnie ;) Ładne projekty - takie proste, jakbym oglądała projekty z lat 60. ;) Mniammm
OdpowiedzUsuńJest cool :)
OdpowiedzUsuńNo, bo już myślałam, że zostało mu wybaczone, potencjalnemu, tfu, tfu, mordercy!
OdpowiedzUsuńA Państwo, jeśli nie zauważyli, to powinni wiedzieć, że Zuzia po tacie jest bardzo uzdolniona plastycznie.
Zuzia, wybacz, ale ten pierwszy strój bardzo, bardzo kojarzy mi się ze szkolnym fartuszkiem. I nie jestem pewna, czy to pozytywne skojarzenie ;)
A ja bym ten pierwszy strój chciała, tylko w innym kolorze. Taki dziewczęcy... Fartuszki za moich czasów były uszyte z czegoś sztucznego i szeleszczącego i miały kolor emaliowanego garnka, fuj!
OdpowiedzUsuńJa emigruję w przeciwległy koniec Polski (Mazury Garbate), ale historie, o których piszesz, to jakby od nas wzięte.
Czekam na nowe projekty Pracowni Twórczej, mam już torbę, portfel i golf. I już się zapisuje na coś letniego.
.... a tam zaraz "postrachu"... ale faktycznie chyba wiesz o kim mowa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
... a ja tak ostatnio się zastanawiałam czy nie chciałabyś mi Zuziu sukienki ślubnej uszyć :)
OdpowiedzUsuńO tej pod modrzewiami to nawet nie marzę. Ku uściśnieniu, że myślimy o tej samej, to ta co stoi jeszcze w Węglówce za tym mostkiem z pierwszeństwem przejazdu, po jego lewej stronie jak na Rzeszów? Ona zmieniała właściciela bo obserwowałam tam remonty i wymianę okien, ale to już w sumie dawno było. Moja jest dalej i bardziej z zewnątrz twoją obecną przypomina. Kolega ma rodzinę w Krasnej i mówił, że w niej mieszka samotny pan w typie, "jo żem nie jechoł":))Ta chałupa jest w sąsiedztwie jeszcze jednej rozpadającej się i dokładnie jest na tej górce co nadajnik TV/radio, czyli po prawej w kierunku na Rz-ów:) Trzeba wzrok w dal zapuścić bo nie jest przy samej drodze, ale malowniczo położona :) Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńOj kolorowo, tam macie, kolorowo.
OdpowiedzUsuńWcielo mi poprzedni komentarz, pisalam, ze Dorocia jezdzi konno, spelnia swoje marzenie:))
POzdrawiam.
Kasia
Hmm...muszę obczaić te chatynki...jak w kierunku Rzeszowa ;)bo z Mężem tam kursuje :)
OdpowiedzUsuńEch ...jakie fajne kobietki :)
I blog jaki fajny :)
Popieram ten akcent z mordobiciem :)
Pozdrawiam